Witajcie po dłuuuuuuuugiej przerwie :)
Mam dla Was nowe opowiadanie :
http://moikochaniazjaci.blogspot.com/
zapraszam do czytania :3
piątek, 12 września 2014
niedziela, 27 lipca 2014
Rozdział 4.
ROZDZIAŁ
4
Siedziałam
w szkolnej ławce wpatrując się w drzewa za oknem. Myślałam o
zbliżających się wakacjach.
Na
myśl o chodzeniu na basen serce przyspieszało mi minimalnie mniej
niż na widok Kuroko.
A
co do niego to nie było go w szkole. Podobno wyjechał z rodziną do
Londynu.
Bez
niego było mi tak jakoś... inaczej.
Po
szkole wpadłam do Kise podać mu oceny, ponieważ od czasu kłótni
z Rinem nie przychodził do szkoły.
Już
stałam pod jego domem. Miałam zapukać do drzwi jednak wahałam
się. „A może on mnie nie chce widzieć po tym jak go wygoniłam?”
- Zadręczałam się myślami.
-Raz
kozie śmierć! - Miałam już zapukać a tu drzwi się otwierają.
-Shio?
-Hej,
idziesz gdzieś?
-Właśnie
idę do sklepu. Idziesz ze mną?
-Jasne.
- Zgodziłam się.
Po
jakimś półgodzinnym spacerze zorientowałam się, że coś jest
nie tak.
-Kise,
gdzie idziemy? Mijaliśmy sklepy chyba już z piętnaście razy!
-Widzę,
że się zorientowałaś? - Uśmiechnął się tak słodko, że
zmiękły mi kolana. Tak naprawdę chciałem pospacerować. - Tak
mnie oczarował swoim uśmiechem, że nie miałam najmniejszej ochoty
na niego nawrzeszczeć. Kise zauważając, że nie mam zamiaru
krzyczeć złapał mnie za rękę. Moje policzki już przestały
nabierać buraczanego koloru. Przyzwyczaiły się. Ale jedno
wiedziałam.
-Kise.
- Wzięłam rękę. - Ja cię przepraszam ale.. kocham innego.
-Ah..
czyli Rin wygrał? - Posmutniał.
-Nie..
nie miałam na myśli Rina.
-Nie?
-Nie.
To Kuroko.
-To
przegrałem z Kuroko? Naprawdę? - Zdziwił się. - Po rozmowie
zawróciliśmy, odprowadził mnie do domu a pod domem mocno
przytulił.
-To
życzę Wam szczęścia. - I odszedł z opuszczoną głową kopiąc
małe kamyczki na jego drodze niczym piłkę.
Smutno
mi było, że go zawiodłam ale nie miałam innego wyjścia.
ZAKOŃCZENIE
ROKU SZKOLNEGO.
Wszyscy
zebrali się na środku boiska gdzie stała już dyrektorka i wszyscy
nauczyciele. Każda klasa musiała stać koło swojej wychowawczyni i
słuchać tych bzdet o tym kto zdobył pasek, jakieś dyplomy czy
cokolwiek, i że nie mogą się nas doczekać w przyszłym roku.
Takich kłamstw już dawno się nie nasłuchałam!
Po
zakończeniu pośpiesznie wyszłam za teren szkoły i pobiegłam na
przystanek gdzie mój autobus powinien już być.
Na
szczęście się spóźnił., więc wsiadłam do niego i pojechałam
do domu.
W
mieszkaniu przebrałam się z sukienki na szorty i za szeroką i za
dużą bluzkę i odetchnęłam z ulgą.
-Nienawidzę
nosić kiecek. - Usiadłam na fotelu, spięłam włosy byle jak
<czyli tak, że wyglądałam jak debil>, położyłam nogi na
stole, wzięłam gazetę do ręki i zaczęłam czytać.
Cześć
– Usłyszałam nagle a serce mi stanęło. Dałam gazetę na dół,
by zobaczyć kto to.
To
był Kuroko. Szybko rozpuściłam włosy i stanęłam na baczność
-Hej.
- Powiedziałam po czym usłyszałam śmiech.
-Wybacz,
że wszedłem ale drzwi były otwarte. - Powiedział to wciąż się
śmiejąc.
-Nie
śmiej się. Stresujesz mnie. - Jedynie do niego moje policzki się
nie przyzwycziły i jak zwykle zaczęły mi płonąć.
-Przecież
się nie śmieję. - Uśmiechnął się. - Razem z chłopakami
wymyśliliśmy basen na uczczenie rozpoczęcia wakacji. Idziesz?
-Jasne.
A kto idzie?
-Rin
i Kise. - Serce po raz kolejny mi stanęło, ale poszłam przebrać
się w strój. Po pięciu minutach wychodzę.
-To
idziemy?
-Czekaj,
spakuję jeszcze ręcznik i wezmę coś do jedzenia. - Spakowałam
chipsy i z pół kilo cukierków. - No, ja gotowa. Chłopaki będą
czekać na basenie?
-Tak.
Po
kilku minutach dotarliśmy na miejsce. Rin i Kise już się kąpali
podczas gdy my podchodziliśmy do kasy.
-No
nie...
-Co
się stało? - Spytał Kuroko
-Tak
nagle to powiedziałeś i zapomniałam wziąć pieniędzy. Trudno,
wejdź ja się wrócę do domu. - Kiedy już się odwróciłam i
szłam w stronę domu Kuroko złapał mnie za rękę i przyciągnął
do siebie.
-Nie
ma mowy. Ja zapłacę.
-Nie.
-Ale
ty mi się tu nie wymądrzaj kochani.. kochana tylko przełaź,
zapłacę, a ty mi nie oddawaj bo będzie źle! - I wypchnął mnie
za bramkę. -Proszę dwa normalne.
-Dwanaście
złotych.
Dziękuję.-
Objął mnie w pasie i szedł dalej. Kiedy chłopcy w końcu nas
zauważyli pomachał do nich a oni podnieśli kciuki w górę.
Myślałam, że to było do mnie. Może Kise wygadał się Rinowi? W
każdym bądź razie nie przejmowałam się tym zbytnio. Dziwił mnie
tylko zapał Kuroko, w roku szkolnym nie był taki tryskający
energią na każdym kroku.
Razem
z Kuroko rozebraliśmy się i sunęliśmy pomału w kierunku wody.
Kiedy weszłam do wody na wysokość ud zaczęło mi się robić
dziwnie zimno i stąpałam na palcach. Widać Kuroko to zauważył,
bo złapał mnie za rękę i zaproponował:
-A
teraz na trzy oboje wskoczymy do wody. Okej? - Przytaknęłam tylko i
na trzy wskoczyłam razem z nim.
-I
co, nie było strasznie co? - Uśmiechnął się cały czas trzymając
mnie za rękę.
Już
mieliśmy się ku sobie gdyby nie Rin.
-Siema!
- Kise odepchnął go uderzając go w ramię. Rin podniósł ramiona
tak, jakby nie wiedział o co mu chodzi.
Po
chwili jednak zaproponował:
-Może
pójdziemy skoczyć?
-Jasne!
- Odpowiedzieliśmy chórem.
Wychodząc
z wody usłyszłam, że Kuroko coś do mnie mówi, więc odwróciłam
się. To poskutkowało jedynie tym, że potknęłam się o czyjąś
torbę i upadłam na ziemię, Kuroko zaraz za mną. Jego twarz
wylądowała na mojej klatce piersiowej a ręce zaraz obok.
Przeraziłam się i zaczęłam pośpiesznie wstawać, tak samo on.
Twarze nam poczerwieniały a Kise i Rin mieli z nas świetny ubaw.
-No
bardzo śmieszne – Nakrzyczałam na nich. Straciłam ochotę na
skakanie i wróciłam na ręcznik. Kuroko to samo.Wytarłam się i
wyjęłam cukierki, które wzięłam ze sobą.
-Chcesz?
- Spytałam jakby wcale mnie to nie poruszyło.
-Jasne,
dzięki.
Już
po pięciu minutach znowu byliśmy rozgadani jakbyśmy zapomnieli o
całej sprawie. Kiedy Rin i Kise świetnie się bawili na zjeżdżalni
ja i Kurokocchi zaczęliśmy się do siebie zbliżać <emocjonalnie>.
Czułam,
że to jest ten moment, że powinnam mu to powiedzieć. Ale nie
zdążyłam.
-Shio.
-Tak?
-Mam
coś dla ciebie. - Zaczął grzebać w torbie. Po chwili wyciągnął
dużą czekoladę owiniętą w wstążkę, a pod wstążką kartka z
serduszkiem. -Kocham cię. - Uśmiechnął się. Nie wierzyłam
własnym oczom i uszom.
-N...
nie wiem co powiedzieć.
-Cz-czyli
t-ty n-nie? -Odpowiedział a uśmiech zszedł mu z twarzy.
-Głuptas!
- Rzuciłam mu się na szyję i dałam mu soczystego buziaka w usta
po czym pocałował mnie.
Po
jakimś czasie przybiegli Rin i Kise, wyjęli z torby szampana i
otwarli go zwracając uwagę wszystkich głośnym hukiem.
-A
to co? - Spytałam.
-Szampan.
Na waszą cześć. - Uśmiechnął się Kise.
Uczciliśmy
to, że ja i Kuroko jesteśmy razem i wróciliśmy do domu.
KONIEC
Tak
wiem, że ten rozdział jest totalnym niewypałem ale nie miałam
pomysłu jak go skończyć a chciałam jak najszybciej, ponieważ
chcę spróbować nowe opowiadanie napisać :)
Ale
mam nadzieję, ze takie romansidła mogę pisać? :)
Bo
kolejne raczej też będzie takim „romansidłem” :D
czwartek, 10 lipca 2014
Mini opowiadanie :3
Miał niebieskie oczy, bladą cerę, czarne włosy przysłaniające mu prawe oko. Jego ciało wyglądało, jakby składało się z samej skóry i kości. Zawsze uśmiechnięty, zadbany.
Nagle zniknął... Dlaczego? Dlaczego nikt nie zauważył jego zniknięcia?
Jechał do pracy, nie wrócił..
Zniknął w ciemnościach lasu, którego odwiedzał prawie codziennie wraz z dwiema córkami i żoną. Ze mną.
Płakałam. Kochałam go.
Co się z nim stało?
Policja twierdzi, że to co widziałam to absurd. Moje oczy nie mogły kłamać.
-Że niby wsiadł do samochodu, ruszył a wjeżdżając do lasu zniknął, jakby się rozpłynął? Proszę nas nie rozśmieszać pani Cumberlane.
Sama widziałam to zdarzenie!
Od czasu tego zdarzenia nie pojawiał się w domu. Jego tysiące modeli samochodów zbieranych od młodości stały w kącie zakurzone. Książka, którą tamtego dnia czytał, leżała nieruchomo w miejscu, w którym ją zostawił.
Telefon, którego wtedy zapomniał dzwonił bez przerwy nie ukazując numeru.
Nie wiedziałam czy odebrać, jednak wczorajszej nocy zrobiłam to. Kiedy odebrałam, usłyszałam głośne krzyki mojego męża cierpiącego z jakiegoś powodu.. Po chwili krzyki ucichły. Usłyszałam ciche syczenie, jakby wąż wszedł do słuchawki, a potem tylko szum, jakby coś przenoszono przesuwając po ziemi.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po tych wydarzeniach prawdopodobnie telefon, który trzymała pani Cumberlane wybuchł. Kobieta trafiła do szpitala w stanie krytycznym i po opowiedzeniu nam przebiegu zdarzeń opuściła nasz świat.
Do dziś nie wiadomo, co stało się z kobietą i jej mężem.
******************************************************************************************************************************************************************Takie tam mini opowiadanko ^^
Podoba się? ;3
Nagle zniknął... Dlaczego? Dlaczego nikt nie zauważył jego zniknięcia?
Jechał do pracy, nie wrócił..
Zniknął w ciemnościach lasu, którego odwiedzał prawie codziennie wraz z dwiema córkami i żoną. Ze mną.
Płakałam. Kochałam go.
Co się z nim stało?
Policja twierdzi, że to co widziałam to absurd. Moje oczy nie mogły kłamać.
-Że niby wsiadł do samochodu, ruszył a wjeżdżając do lasu zniknął, jakby się rozpłynął? Proszę nas nie rozśmieszać pani Cumberlane.
Sama widziałam to zdarzenie!
Od czasu tego zdarzenia nie pojawiał się w domu. Jego tysiące modeli samochodów zbieranych od młodości stały w kącie zakurzone. Książka, którą tamtego dnia czytał, leżała nieruchomo w miejscu, w którym ją zostawił.
Telefon, którego wtedy zapomniał dzwonił bez przerwy nie ukazując numeru.
Nie wiedziałam czy odebrać, jednak wczorajszej nocy zrobiłam to. Kiedy odebrałam, usłyszałam głośne krzyki mojego męża cierpiącego z jakiegoś powodu.. Po chwili krzyki ucichły. Usłyszałam ciche syczenie, jakby wąż wszedł do słuchawki, a potem tylko szum, jakby coś przenoszono przesuwając po ziemi.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po tych wydarzeniach prawdopodobnie telefon, który trzymała pani Cumberlane wybuchł. Kobieta trafiła do szpitala w stanie krytycznym i po opowiedzeniu nam przebiegu zdarzeń opuściła nasz świat.
Do dziś nie wiadomo, co stało się z kobietą i jej mężem.
******************************************************************************************************************************************************************Takie tam mini opowiadanko ^^
Podoba się? ;3
niedziela, 22 czerwca 2014
Zapowiadany mini rozdział i... zapowiedź! :)
Mini
3 rozdział.
Wyjaśnienie:
Jakie umiejętności ma Shio?
„Z
myśli Aomine'a”
-W
grze Shio było widać postępy. Rzucała się na piłkę dużo
skuteczniej niż wcześniej, szybciej biegała i w końcu ogarniała
co się dzieje na boisku. Teraz widać było, że cały czas miała
zamieszane myśli jednak kiedy w końcu się ogarnęła, udało nam
się dostrzec jej prawdziwy talent... Był to szybki wsad z strasznie
wysokim skokiem. Wyglądało to mniej więcej tak:
Kagami
zabrał jej piłkę i biegł w stronę kosza. Wściekłość Shio
sprawiła, że pobiegła za nim niczym babcie za promocjami. Wybiła
mu piłkę i biegła w kierunku kosza przeciwników. Pod koszem nie
było nikogo, ponieważ wszyscy pędzili za Kagamim a więc miała
ogromne pole do popisu. W końcu będąc pod koszem wyskoczyła tak
wysoko, że spokojnie mogła usiąść na obręczy kosza i …
zrobiła cudowny, mocny i zupełnie nie wjej stylu wsad. Jednak
szkoda, że jest mało wytrenowana w boisku, bo myślę, że była by
naprawdę niesamowicie silnym zawodnikiem. Jednak wierzę, że uda
jej się osiągnąć tę siłę.
Zapowiedź
rozdziału 4.
Zbliżały
się wakacje: plaża, woda, ciepło, stroje kąpielowe, chłopcy w
kąpielówkach. Jednak do tych upragnionych dni zostały nam jeszcze
dwa tygodnie. Co się wydarzy podczas wakacji? Przeczytacie o tym już
wkrótce :)
środa, 18 czerwca 2014
Rozdział III :))
Rozdział
3
Rano
obudziłam się dość wcześnie. Jak zawsze zrobiłam sobie kawę i
rozmyślałam nad swoim życiem. Już od samego początku czułam
napływającą do mnie energię. Kiedy tylko pomyślałam, że dziś
będę mogła wykazać się moimi koszykarskimi umiejętnościami
przechodziły mnie ciarki. Miałam nadzieję, że nie zawiodę
chłopaków.
Póki
miałam czas postanowiłam posprzątać trochę w domu. W końcu
miałam znajomych, których mogłam w każdej chwili zaprosić do
siebie. Za niedługo zresztą zbliżały się moje urodziny i
chciałam zrobić przyjęcie. Krótko po wysprzątaniu domu
przebrałam się w codzienne ciuchy a potem przysnęłam na stole w
kuchni. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a zza nich
ujrzałam Kuroko.
-Przepraszam,
że tak wcześnie. Obudziłem cię?
-Nic
nie szkodzi. Obudziłam się już z półtorej godzinki temu. -
Zaprosiłam go do domu.
-Chciałbyś
kawy albo herbaty?
-Nie,dziękuję.
Piłem u siebie. Wczoraj u mnie zostawiłaś telefon dlatego
przyszedłem ci go oddać.
-Oh
dziękuję. Nawet nie zauważyłam. - Wzięłam komórkę i
spakowałam do plecaka.
-Skoro
mam z kim się podzielić to masz. - Z szafki nad głową Kurokosia
wyciągnęłam rafaello.
-Itadakimasu!
- Powiedziałam dla żartów i zaczęłam otwierać pierwszego
cukierka. Kuroko też wziął jednego i zaczął bawić się z
papierkiem. Chwilę później udało mu się go otworzyć.
-Też
nie możesz się doczekać treningów? - Spytałam.
-Tak.
Dawno nie grałem w kosza.
Chwilę
później usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i od razu
zostałam przytulona przez Rina.
-Co
ty robisz? - Spytałam przerażona. Rin zaczął się przybliżać do
mnie.
-Zostaw
ją. - Kuroko mówiąc to był bardzo poważny.
-O,
to ty. Nie zauważyłem cię. - Puścił mnie, podszedł do stolika
patrząc na Kurokocchiego gniewnym wzrokiem i usiadł na krześle.
-Co
ty tu robisz? - Spytał rozzłoszczony Rin.
-Przyszedłem
oddać jej telefon, który zostawiła u mnie wczoraj w nocy.
-Byłaś
u niego wczoraj?! To przez ciebie nie było jej w szkole! - Złapał
Kuroko za bluzę,przyciągnął do siebie i chciał go uderzyć.
Podbiegłam jak najszybciej i stanęłam pomiędzy nimi twarzą do
Rina.
-Co
ty robisz?!
-Ehh,
nic. - Burknął pod nosem i usiadł.
Zbliżała
się godzina dziewiąta, więc zaczęliśmy już się powoli zbierać.
Ubrałam bluzę, założyłam plecak i wyszliśmy. Przez całą drogę
chłopaki nie odzywali się do siebie. Pod szkołą Kuroko poszedł
do znajomych spytać się o coś a Rin zaproponował:
-Shio,
chodź ze mną. - Poszłam bezmyślnie za Rinem. Zaprowadził mnie za
stodołę, gdzie były rzeczy do sali gimnastycznej.
-A
teraz dokończę to, co ten debil mi przerwał. - Popchnął mnie na
ścianę, podparł się o nią przede mną i zaczął się do mnie
zbliżać. Nasze usta się spotkały po czym nastąpił pocałunek.
Jednak nie skończyło się tylko na tym. Rin zaczął ściągać mi
bluzkę co mnie mocno rozzłościło. Uderzyłam go w brzuch po czym
zabierając swój plecak z ziemi pobiegłam do szkoły.
-Shio.
Stało się coś? Czemuś taka zmachana? - Spytał zaniepokojony Kise
odrzucając grzywkę na bok.
-Nic
takiego. - Mój fałszywy uśmiech poszedł w ruch. Byłam przerażona
bardziej niż kiedy w dzieciństwie dowiedziałam się, że Święty
Mikołaj nie istnieje. Weszłam do klasy wciąż zachowywałam się
tak jak wcześniej. Dzięki temu, że Rin siedział daleko w tyle za
mną a Kuroko był dla mnie dziś wyjątkowo miły, zapomniałam o
całym zdarzeniu koło stodoły.
W
końcu nadszedł czas na trening. Przebrałam się i wyszłam gotowa
na salę. Dzisiejszy czas przed treningiem wyglądał zupełnie
inaczej niż w pierwszym dniu. Wszyscy zamiast się bić rozgrzewali
się i nawet nie rozmawiali. Zaraz po mnie wszedł Kuroko oznajmiając
dlaczego tak się dzieje.
-Podobno
trener jest bardzo surowy i za każde wymienione z kimś zdanie jest
sto pompek i dwadzieścia okrążeń wokół sali.
-Ciężka
sprawa! - Zaśmiałam się i przeszłam wraz z nim do rozgrzewki.
Po
jakiś piętnastu minutach przyszedł trener popijając poranną
kawę. Kazał nam usiąść naprzeciwko niego i słuchać co ma nam
do powiedzenia. Posłuchaliśmy go i zamieniliśmy się w słuch.
-Więc... dziś zagramy w
mecza! - Po tych słowach trener usłyszał bardzo głośne oklaski i
odgłosy typu „yahoo”.
-Widzę,
że bardzo się cieszycie. Jednak pamiętajcie, że już za nie całe
cztery miesiące mamy pierwsze zawody z bardzo silnymi zawodnikami.
Musimy pokazać im, że liceum Seirin jest najlepsze. Na treningach
jak i na zawodach macie się starać jak najbardziej potraficie
zrozumiano?!
-Tak!
- Odezwał się klasowy chór energicznie wstając i zabierając się
do pracy. Murasakibara poszedł po piłkę a Akashi i Kuroko grali w
kamień papier nożyce. Wygrał Akashi przez co jako pierwszy
wybierał członka drużyny. Po jego minie było widać, że nie
bardzo mi ufa w umiejętnościach koszykarskich, więc postanowił
wziąć podjaranego Kagamiego, który stał tuż obok mnie. Następnie
wybierał Kuroko. Błądząc wzrokiem po uczniach spojrzał na mnie,
uśmiechnął się i odpowiedział z dumą.
-Shio!
- Ucieszyłam się jako iż ktoś jednak we mnie wierzy. Po
skończeniu wybierania powstały takie składy:
- Kuroko, Shio, Midorima, Tenshi, Tsubaki, Kiba
- Akashi, Kagami, Rin, Kise, Murasakibara, Fuuto
Zaczął
się pierwszy mecz. Na początku oczywiście wyrzucanie piłki,
zabieranie i próbowanie dostania się pod kosz. Po nieudanej próbie
wrzucenia piłki do kosza przez Fuuto rozpoczęła się prawdziwa
rozgrywka. Dziwiłam się, że krew się tam nie polała. Wszystkich
opętały takie same emocje. Graliśmy, jakby od tej gry zależało
nasze życie. Cóż, nie dość, że chcieliśmy się wykazać przed
trenerem, to jeszcze po prostu kochaliśmy grać w kosza. To właśnie
stąd te emocje. Trener oczywiście w tym czasie jadł sobie
spokojnie serek bananowy. Nie zważał na to, czy ktoś komuś
przypadkiem oka nie wybije.
Piłka
była znowu po naszej stronie. Tenshi złapał piłkę i został
otoczony przez drużynę Akashiego. Kuroko wskazywał by chłopak
podał mu piłkę. Tenshi nie miał wyjścia, więc rzucił ją do
niego. Ku mojemu zdziwieniu Kuroko ledwo co dotknął piłkę a ona
już znalazła się u Midorimy. Midorima przystanął na trzecim
metrze i nie zastanawiając się ani chwili wyrzucił piłkę. W tym
momencie moje emocje jeszcze bardziej oszalały. Nie wiedziałam czy
uda mu się trafić a byłyby to nasze pierwsze punkty. Jakimś cudem
piłka wpadła prościutko do kosza.
-Gratulacje
Midorima, Kuroko. Dzięki waszemu zagraniu zdobyliśmy punkt! -
Wydarł się Tsubaki na co Akashi odpowiedział mu zwykłym „phi”.
Kilka minut później trener w końcu zarządził przerwę. Wszyscy
zdyszani podbiegli do swoich butelek z wodą i zaczęli pić.
-Ta
gra jest piękna. Dawno tak dobrze się nie bawiłam! A tak poza tym.
Kuroko, co to było za podanie? Było świetne!
-To
jest właśnie moja specjalność. - Zarumienił się i położył na
ławce by trochę odpocząć.
Zaczęłam
myśleć o sobie. „Dlaczego nie zrobiłam nic co było tak chwalone
w poprzednich szkołach? Czy to przez stres? A może już się
oduczyłam grać w koszykówkę? Nie wiem, ale wiem, że w następnej
rundzie postaram się dwa razy bardziej.”.
Zaczęła
się druga runda. Rozpoczęła się tak samo jak poprzednia
wyrzuceniem piłki zabieraniem i próbą rzucania do kosza. Po kilku
minutach walki udało mi się wywalczyć piłkę. Zaczęłam biec w
stronę kosza. Kiedy w końcu się pod nim znalazłam chciałam
skoczyć, jednak Akashi próbując odebrać mi piłkę popchnął mnie
na ziemię przez co źle stanęłam i coś zrobiłam sobie z kostką.
Kiedy trener to zobaczył wyszedł z sali gimnastycznej do pokoju
trenerów. Czułam okropny ból, jednak śmiałam się z tego. Akashi
zaczął mnie przepraszać.
-A
za co ty mnie przepraszasz?! Pewnie teraz nie będę miała treningów
przez parę dni ale to nie twoja wina, że źle stanęłam. -
Obdarzyłam go promiennym uśmiechem przez co sam się uśmiechnął.
Trener przybiegł, pomógł mi wstać, zaprowadził mnie na ławkę i
kazał się położyć. Uniósł moją nogę i podłożył pod nią
piłkę lekarską. Chwilę później spryskał mi nogę czymś zimnym
i strasznie śmierdzącym. Potem dał mi lód i przyłożył do
kostki.
-No
co jest chłopaki? Jak się nie boicie to ruszać się i grajcie
dalej. Weźcie Aomine zamiast Shio. - Odwrócili się i zaczęli
grać. Patrzyłam na nich. Ich ruchy, miny i sposoby grania wyrażały
ich emocje ukazujące jak bardzo kochają koszykówkę Podczas, gdy
trener zajmował się moją nogą usłyszałam rozmowę Tsubakiego z
Tenshim.
-Dobrze
jest. Ona i tak była słaba a do tego nic nie robiła.
-No.
Fatalna była. - Zrobiło mi się przykro.
-Gdyby
nie Akashi..ehh – Burknęłam pod nosem.
-Mówiłaś
coś? - Spytał trener
-Nie
nie. - Odpowiedziałam. - Trenerze, kiedy będę mogła ćwiczyć?
-To
musisz spytać lekarza, bo niestety ale akurat na tym się nie znam.
-Aha,
dobrze.
Mecz
zakończył się wygraną mojej drużyny 22;18.
-Sądzę,
że nie jest źle z tą nogą i już nie długo będziesz mogła
ćwiczyć. Nie przejmuj się tym co mówią chłopaki, bo jak na
dziewczynę całkiem dobrze ci szło.
-Nie
przejmuje się. Z resztą, to moja wina. Tak długo zwlekałam z
prawdziwą grą, że to się odegrało na mnie.
Przez
cały czas szkolny i drogę do domu Kuroko pomagał mi w chodzeniu,
ponieważ bolało mnie gdy stawiałam nogę na ziemi. W domu
podziękowałam mu za pomoc.
-To
dla mnie przyjemność! - Odpowiedział z takim entuzjazmem jak
nigdy.
Po
około dwóch godzinach postanowiłam pójść do lekarza. Kuroko
oczywiście się uparł żeby iść razem ze mną. Wyciągnęłam z
pustego, wielkiego i zakurzonego garażu dwie kule, bym znowu nie
musiała polegać tylko na Kuroko i wyszliśmy. Po drodze naszła
mnie ochota na coś słodkiego, więc musieliśmy wstąpić do
pobliskiego sklepu. Potem zobaczyłam kobietę ze stadem
szczeniaczków i oczywiście musiałam wszystkie po kolei pogłaskać.
Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, musieliśmy stanąć w
kilometrowej kolejce. Podczas czekania wymyślałam najróżniejsze
tematy żeby tylko Kuroko się nie zanudził.
-Jakie
dziewczyny lubisz? - „Co to za pytanie wymyśliłam?” Pomyślałam.
-Hmm.
Ciekawe pytanie! Do tej pory spotkałem taką jedną dziewczynę
moich marzeń. Lubię dziewczyny miłe, które nie ukrywają swojego
prawdziwego „ja” i dbają o relacje ze swoimi przyjaciółmi bez
względu na wszystko. A ty, jakich lubisz facetów?
-Wyluzowanych,
miłych, dbających o relacje z przyjaciółmi... - Było mi dziwnie
tak opowiadać mu o typach chłopaków, których lubię ale to
przecież w końcu ja wymyśliłam tak głupie pytanie. Pytaliśmy
się tak przez następne kilkadziesiąt minut po czym z gabinetu
wyszła młoda kobieta z dzieckiem. Zaraz za nią wyszedł lekarz i
zaczął czytać moje nazwisko.
-Yakami
Shio?
-To
ja! - Wykrzyczałam.
-Zapraszam.
- Weszłam do środka. Po dziesięciu minutach wyszłam uradowana z
karteczką w ręce.
-I
co? - Spytał zainteresowany Kuroko.
-Powiedział,
że jeśli do końca tygodnia poleżę w domu, to już w następnym
będę mogła ćwiczyć. Potem wypisał mi to zwolnienie i powiedział
bym poprosiła kogoś z klasy o dostarczenie tego do wychowawcy –
Zrobiłam maślane oczka.
-Pewnie
pewnie, zaniosę. - Wziął ode mnie karteczkę i uśmiechnął się.
Po wszystkim odprowadził mnie. Kiedy na sam koniec mnie przytulił,
poczułam, że moje serce drży. Jednak starałam się tym zbytnio
nie przejmować.
Następnego dnia zostałam brutalnie obudzona przez budzik, którego zapomniałam wyłączyć. Postanowiłam się jeszcze położyć jednak po kilku minutach zadzwonił telefon. Podniosłam się z łóżka zapominając o kostce i rzuciłam się w jego stronę z myślą, że to któryś z chłopaków. Postawiłam nogę na podłodze po czym poczułam okropny ból i przewróciłam się. Doczołgałam się do kul i próbowałam się podnieść trzymając się za górę komody. Jednak komoda spadła na mnie. Nie była ciężka więc nabyło mi tylko trochę siniaków. Kiedy wreszcie dobiegłam do telefonu okazało się, że to dzwonił tylko mój kuzyn Makoto.
-Hej
Shio.
-O,
cześć.
-Masz
może chwilkę?
-Jasne.
-Chciałbym
cię zapytać, czy mógłbym przyjechać do ciebie tak na jakiś
tydzień? Właśnie przeprowadzam się do twojej miejscowości ale
około tygodnia będą trwały remonty w moim mieszkaniu. A tak poza
tym dawno się nie widzieliśmy i chętnie pospędzał bym trochę
czasu z moją młodszą kuzyneczką.
-Pewnie,
że możesz. Kiedy byś przyjechał?
-Jutro
tak koło osiemnastej.
-Okej.
- Rozłączyliśmy się. Wróciłam do łóżka i włączyłam sobie
telewizor.
W
telewizji nie leciało nic ciekawego więc po paru minutach ponownie
zasnęłam. Kilka godzin później obudził mnie ponowny telefon.
-Erghh..
Jak to znowu Makoto to go zabiję. - Burknęłam i wstałam po
telefon.
-Halo?
-No
cześć. Otworzysz? Jesteśmy pod twoim domem! - To był Kise. Jak
zwykle miał opływający radością głos. Odłożyłam słuchawkę,
ubrałam się szybko i zeszłam na dół otworzyć im drzwi.
Po
otwarciu, ujrzałam trzy wesołe buzie rzucające mi się na szyję.
Po okazaniu tej jakże wielkiej sympatii usiedli na kanapie szepcząc
coś pomiędzy sobą. Po namowie chłopaków Kuroko ruszył się z
kanapy.
-Proszę,
to dla ciebie. - Zarumienił się tak mocno, że chwilowo przypominał
mi pomidora. - Po...pomyśleliśmy, że możesz mieć ochotę na
c..coś słodkiego i przynieśliśmy ci tę cze..czekoladę. - W tym
czasie reszta też podeszła i wszyscy w jednej chwili mnie mocno
przytulili wymawiając takie słowa: „Mamy nadzieję, że szybko
wrócisz do szkoły.”
Miło
mi było, że ktoś mnie jednak lubi i przychodzi mnie odwiedzić.
Pogadaliśmy
troszkę o sprawdzianach, które zostały zapowiedziane na przyszły
tydzień i poszliśmy do mnie do pokoju pograć trochę na
komputerze.
Podczas,
gdy wchodziliśmy do niego, przypomniałam sobie, że nie postawiłam
komody na swoje miejsce. Chłopcy byli w lekkim szoku.
-A
co tu się stało?- Spytał zaniepokojony Kise.
-A
nic. Przewróciłam to, gdy próbowałam wstać z podłogi.
-Aha..
- Chwila ciszy – To co ty robiłaś na podłodze?!
-Telefon
zadzwonił, myślałam, że to Wy.... znaczy, ktoś bliski i
zapomniałam o tym żeby nie stawać na kostce..
-Ojj
ty moja łamago kochana. - Trzecią osobą jaka przyszła do mojego
domu był Rin, i to właśnie on wypowiedział te słowa.
Spojrzałam
na niego z pogardą. Rin przestał się uśmiechać tak jak to robił
przed chwilą i orzekł:
-A
ty jak zwykle nie znasz się na żartach. Pff.
-Ja
już znam twoje pojęcie „żartów” - odparłam a wzrok
pozostałych zatrzymał się na naszej dwójce zaciekawionym
wzrokiem.
Usiadłam
na obrotowym krześle przy moim komputerze, i włączyłam urządzenie
nogą. Wzrok wszystkich padł na mnie ze zdumieniem tak, jak gdyby
nigdy nie widzieli dziewczyny, która ma na tyle lenia, żeby włączać komputer nogą.
Popykaliśmy
przez parę godzin w battlefield'a, a na przyjemnie spędzonym czasie,
dzień zleciał w okamgnieniu.
Postanowiłam
pożegnać towarzystwo i pójść spać, jednak goście przywlekli z
przedpokoju plecaki i wyjęli z nich śpiwory, piżamki (oczywiście
sam dół) i szczoteczki do zębów. Moja mina była nie do opisania.
-Zostaniemy
z Tobą.. Przynajmniej dziś nie będziesz sama!-Byłam zła, a
jednocześnie cieszyłam się, że nie chcą abym zostawała sama na
noc.
Poszli
się przebrać jeden po drugim a potem rozłożyli swoje śpiwory w
moim małym, ledwie mieszczącym biurko, szafki i łóżko pokoju i
położyli się spać. Delikatnie przechodząc po śpiworach tak aby
nikogo nie nadepnąć szłam ku mojemu łóżku. Kiedy położyłam
się wygodnie, otulając swoje ciało kołdrą, poczułam wibracje w
brzuchu a potem usłyszałam głośny dźwięk głodnego brzucha.
-Jak
mogłam zapomnieć o kolacji?! - Wykrzyczałam i zerwałam się równo
na nogi depcząc przy tym Kise po łydkach. - Wybacz. - Zeszłam na
dół i prędko przygotowałam sobie kanapki z czekoladą. Kiedy się
odwróciłam, ujrzałam trzy proszące twarzyczki, których
właściciele widać, że byli głodni. Poniekąd spodziewałam się
tego.
Raz
dwa zrobiłam sześć kanapek i ruszyłam do stołu by spokojnie
zjeść.
-Jak
chcecie, to w lodówce macie sok pomarańczowy. - Poinformowałam
chłopaków i zabrałam się do jedzenia. Po kolacji odczułam, że
moja „zepsuta” (tak ją nazywałam) noga zdrętwiała, a
zmęczenie też dało się we znaki. Podczas wstawania znów
doznałabym kontuzji podobnie jak rano, gdyby nie interwencja Kuroko.
-Już
dobrze? - Spytał zaniepokojony.
-T-tak.
- Uśmiechnęłam się jakbym była przekonana o swoim niezdarstwie i
chciałam wstać z trzymających mnie rąk Kuroko, lecz ten wziął
mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Położył mnie w łóżku,
przykrył kołdrą i kazał mi się nie ruszać. Po paru minutach
ujrzałam jego uśmiechniętą buźkę, niosącą herbatę.
Postawił
ją na komodzie, którą wcześniej podnieśliśmy i powiedział, że
to dla mnie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć wyszedł, jednak w
sercu byłam mu wdzięczna za to, że tak się o mnie troszczy.
Serce
zamotało mi jeszcze bardziej niż wtedy, gdy powiedziałam mu jak
bardzo się o niego martwiłam. Goście wrócili z kolacji i położyli
się spać. Próbowałam zasnąć od jakiejś godziny, ale cały czas
myślałam o Kuroko. Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że
jego obecność sprawia, że serce chce wyskoczyć mi z piersi.
Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, jednak gdzieś między 3
a 4 nad ranem udało mi się.
Niestety..
około godziny 8 rano zostałam obudzona przez chłopaków, którzy
nie zauważyli wiaderka stojącego tuż przy drzwiach do łazienki i
weszli w niego. Wyglądałam okropnie. Miałam podkrążone oczy,
byłam blada a co gorsza (tu już nie chodzi o wygląd) miałam z
powodu niewyspania zły humor i wyżywałam się na wszystkich.
-Ktoś
dziś wstał lewą nogą? - Zaśmiał się Rin wyciągając rękę by
mnie przytulić. Odepchnęłam ją i zamknęłam się w łazience.
Ubrałam się, umyłam twarz i wyszłam już trochę rozbudzona.
Zeszłam powoli do kuchni zrobiłam sobie kawę i wróciłam na górę.
Postawiłam ją na komodzie tuż obok pustej szklanki po herbacie,
którą dostałam od Kuroko. Potem tylko złożyłam łóżko,
schowałam pościel, i położyłam się. Zapomniałam zupełnie, że
aby noga wyzdrowiała, muszę leżeć w bezruchu przynajmniej przez
tydzień.
Chłopcy
już poszli,przynajmniej tak mi się zdawało. Leżąc tak na łóżku
ogarnięta myślą, że jestem sama zaczęłam znów rozmyślać o
Kuroko. Jakoś tak się złożyło, że zaczęłam wymyślać różne
historyjki, jak to mógłby mi powiedzieć, że mnie kocha itp. itd.
Dzięki temu udało mi się szybciej zasnąć. Kiedy się obudziłam,
zbliżała się już pora na deser. Wstałam z łóżka z myślą, by
iść zrobić sobie obiad, kiedy na biurku zobaczyłam dopiero
podgrzane naleśniki z czekoladą. Zastanawiałam się, czy to tata
przyjechał w odwiedziny, czy naleśniki same się zrobiły? Jako iż
byłam bardzo głodna, nie zastanawiając się dłużej, sięgnęłam
po talerz i zaczęłam jeść przygotowane jedzenie.
Po
chwili do pokoju wszedł Kuroko.
-Dzień
dobry. - Uśmiechnął się i przysiadł koło mnie.
-Cześć.
To ty przygotowałeś te naleśniki? - Spytałam czerwieniąc się.
-Tak.
A co, nie smakują Ci?
-Nie
nie.. Są pyszne! Dziękuję ci. - Mówiąc to odłożyłam już
pusty talerz na biurko. Wpatrywaliśmy się na siebie przez dość
długi czas, a gdy miałam ochotę by go
pocałować odwrócił wzrok, i zaczął gadać o sprawdzianach
zapowiedzianych na za tydzień. Zrobiło mi się smutno. Kuroko
oczywiście musiał to zauważyć. Zszedł z łóżka, kucnął
przede mną i spytał się mnie czy coś mi się stało lekko się
przy tym rumieniąc. Spojrzałam na niego i znów chciałam
spróbować, kiedy nagle wszedł Kise.
-Przepraszam,
zapomniałem piża...- z jego perspektywy wyglądało, jakbyśmy już
się całowali, więc powoli odsunął się od pokoju. Kuroko wybiegł
za nim z workiem, w którym była jego piżama, ale chłopak dawno
zniknął. Odwrócił się do mnie i głośno zaśmiał się z
zaistniałej sytuacji.
Podszedł
do okna i otworzył je na oścież. Rolety zwinął, kwiaty podlał,
a potem zebrał wszystkie ususzone liście z parapetu. Wpatrywałam
się w niego z podziwem lecz po chwili pomyślałam o tym, że tak
nie powinno być.
-Przestań!
- Kuroko spojrzał na mnie jakby dziwił się, że każę mu
przestać.
-Ale
dlaczego?
-To
ja powinnam zajmować się swoim domem. Nie męcz się. Wróć do
domu, pewnie się o ciebie martwią. - Powiedziałam to tak trochę
ze smutkiem, bo w końcu odkryłam, że naprawdę go kocham. A jego
obecność sprawiała, że czułam się tak jakoś... bezpiecznie?
Nie wiem jak to nazwać.
-Wiedzą,
że jestem u ciebie. Mówiłem im, że przez tydzień nie wrócę. A
do szkoły i tak w tym tygodniu nie warto chodzić bo z powodu
zastępstw mamy po dwie lekcje dziennie.- Na te słowa uśmiechnął
się a chwilę potem zabrał się do zanoszenia talerzy i kubków po
mnie.
-Dziękuję.
- Słowo usłyszał, jednak gdy ze wzruszenia się popłakałam, był
już na dole. Szybko wstałam po chusteczki leżące na biurku i
wytarłam nimi twarz. Byłam pewna, że nie będzie widać po mnie,
że płakałam jednak wracający do pokoju Kurokoś zauważył, że
moja twarz mocno poczerwieniała.
-Co się stało? Płakałaś?! - Od razu zaczął zasypywać mnie
pytaniami.
-Nie..
To jest.. - Uśmiechnęłam się, ponownie się wzruszając. - Po
prostu cieszę się, że tu jesteś! - Wykrzyczałam to i rzuciłam
mu się na szyję jak jakaś nienormalna.
Po
chwili odwzajemnił przytulasa i powiedział coś pod nosem
-Mówiłeś
coś?
-Nic
ważnego.-Odpowiedział. Ogarnęła mnie ciekawość, jednak po
chwili odpuściłam sobie czując ciepło Kuroko. Wtedy właśnie ktośzadzwonił do drzwi.
Odepchnęłam
chłopaka i wstałam na równe nogi.
-Zapomniałam!
-O
czym?
-Mój
kuzyn wprowadza się do mnie na tydzień!
-Kuzyn?-Spytał
jak gdyby zakłopotany.
Pobiegłam
do drzwi kulejąc i otworzyłam je. Tuż zza nich ujrzałam
przystojnego, wysokiego bruneta o ciemnych, zielonych oczach. Ubrany
był w garnitur, a za sobą ciągnął ogromną szarą walizkę.
Stanęłam na chwilę w bezruchu. Nie widziałam go od jakiś pięciu
lat i nie chciało mi się wierzyć, że to on.
-Hej
mała. - Na te słowa mocno mnie przytulił. Kiedy skończył mnie
przytulać wyjął zza swoich pleców bukiet róż, które zaraz
potem mi wręczył. W tym momencie Kuroko stanął na schodach, które
znajdowały się naprzeciwko drzwi. Makoto spojrzał na niego, a
uśmiech zniknął mu z twarzy.
-Ymh..
Przeszkodziłem?
-Niee!
Nie, nie, to nie tak. Znaczy...-Przerwałam jak zwykle zmieniając
kolor twarzy na czerwony. -Mam skręconą kostkę i... Kuroko się
mną zajmował..- Wydusiłam w końcu.-Wejdź, proszę.- Przytachał
walizkę obok sofy i rozsiadł się w fotelu.
Poszłam
do kuchni po ciasto, a zaraz za mną szedł Kuroko.
-To
jest twój kuzyn?
-Tak - Odpowiedziałam.
-Lubisz
go?
-Inaczej
nie pozwoliłabym mu mieszkać ze mną.
-Wiesz..
Ja... Jednak pójdę do domu. - Zebrał ciuchy i wyszedł.
-Czemu
idziesz?! - Wykrzyczałam w drzwiach. Jednak nie odwrócił się i
pobiegł do domu. Zrobiło mi się naprawdę smutno, ale wróciłam
do krojenia ciasta. Makoto podszedł do mnie.
-Nieźle
wyrosłaś. Mmm a ten zapach. - Zaczął obwąchiwać moją szyję.
Czułam się niezręcznie, a z każdym jego oddechem przechodziły
mnie dreszcze.
-Usiądź
przy stole. - Rozkazałam mu. Atmosfera była taka jak zwykle. Kiedyś
widywałam go tylko w różnego typu święta i niekiedy przyjeżdżał
na wakacje odwiedzić moją rodzinę. Jednak zawsze to samo. Zawsze,
podczas jego przyjazdu byłam zaniepokojona, bo obwąchiwał mnie jak
jakiś szaleniec, albo kazał mi przynieść mu jakieś jedzenie.
Odmówić nie mogłam, bo mój „kochany” tatuś zaraz po mnie
wrzeszczał, że się źle zachowuję.
Tym
razem jednak łudziłam się, że wraz ze zmianą wyglądu stanie się
choć trochę mądrzejszy.
Szłam
z ciastem do stołu, kiedy nagle potknęłam się o leżącą na
podłodze poduszkę. Już miałam upaść, kiedy Makoto podbiegł i
wziął mnie na ręce.
-Może
lepiej pójdziesz odpocząć? - Spytał troskliwym głosem jak nigdy.
-Wiesz,
z chęcią. Chciałabym znów móc pograć w koszykówkę. Lekarz
kazał mi przez tydzień nie wychodzić z łóżka, a ja co chwile
coś robię. - Zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżko.
-Idę
pozbieram to ciasto i kawałki talerza, które zostały na podłodze.
- Kiedy zszedł na dół, miałam naprawdę zdziwioną minę.
-Czy
on naprawdę się zmienił? - Wyszeptałam sobie pod nosem.
Tydzień
później.
Równy
tydzień opiekował się mną jak gdyby nic. Po tym tygodniu z kostką
było już dobrze i mogłam wrócić do szkoły. Makoto pojechał już
do nowego mieszkania, a Kuroko do tego czasu w ogóle mnie nie
odwiedzał.
Kiedy
miałam wybrać się do szkoły, jak zwykle dał się we znaki
dzwonek do drzwi. Był to właśnie Tetsuya witający mnie
promieniującym uśmiechem.
-Idziemy
razem do szkoły? - Spytał cały podekscytowany.
-Pewnie!
-A
może pokażesz dziś na treningu w końcu swoje umiejętności
koszykarskie?
-Umm..
Postaram się! - Tymi słowami opuściłam dom i pobiegłam z
Kurokosiem na najbliższy przystanek.
Zajeżdżając
do szkoły spotkaliśmy grupkę chłopaków z klasy, czekających na
mój powrót. Był to Kise, Kagami, Rin, Aomine i (co dziwne) Akise.
Przywitali mnie gorąco, i razem poszliśmy do szkoły. Pierwszym
nauczycielem, który mnie zobaczył był trener.
-Ooo,
widzę z kostką już w porządku?
-Tak
tak.
-Możesz
już trenować?
-Tak.
-To
super. Ale nie wysilaj się jeszcze za bardzo. Poczekaj jeszcze
tydzień a potem pokażesz nam co potrafisz. - Uśmiechnął się i
wszedł do pokoju nauczycielskiego.
-Ojj,
czyli jednak chyba nie pokażesz. - Zesmutniał Kuroko, jednak po
chwili znów się uśmiechnął i wskazał coś na ręce chłopakom.
Później zostałam podniesiona przez wszystkich i wniesiona na salę
gimnastyczną.
Sala
była udekorowana w różnokolorowe wstążki, było mnóstwo
jedzenia, a na scenie, która została wniesiona z auli przygotowywał
się do występu mój ukochany zespół. Kiedy w końcu postawili
mnie na nogi usłyszałam tylko głośne „Wszystkiego najlepszego”
po czym wszyscy będący na sali odwrócili się w naszą stronę i
wykrzyczeli to samo.
-Al..ale
co tu się dzieje? - Spytałam przerażona.
-Zapomniałaś,
że masz urodziny? Oj ty mój głuptasku – Kuroko zbliżył się i
przytulił mnie. - Masz być zdrowa i zbierać dobre oceny, a co
najważniejsze masz być szczęśliwa! - Po tych słowach reszta
chłopaków przyłączyła się do kolegi i ścisnęła mnie mocno.
-Zaczynam
się dusić! - Wykrztusiłam po czym mnie puścili.
-Dziękuję.
To wy to wszystko zorganizowaliście? Nie trzeba było. Na prawdę.
-Wiemy.
To był pomysł Kuroko i nie wiedzieć czemu był w to bardzo
zaangażowany. - Uśmiechnął się Kise obejmując i rzucając
podejrzliwe spojrzenia Kurokocchiemu. Wszyscy oddalili się aby coś
zjeść, jednak Akise został wpatrując się we mnie obojętnym
wzrokiem.
-Ty
też dałeś się w to wciągnąć? - Próbowałam zagadać, bo
atmosfera robiła się trochę nie przyjazna.
-Nie.
- Odwrócił się gwałtownie tak, jakby właśnie się na mnie
obraził.
-No..
to ja może sobie już pójdę. - Zaoferowałam i powoli schodziłam
ze schodów.
-Czekaj!
- Wykrzyczał i złapał mnie za ramię.
Zza
kurtki wyciągnął mały pakunek i wręczył mi go. Po tym wyszedł
z sali.
-Czemu
tak stoisz? Chodź, Taka czeka na Ciebie na scenie! - Kise wypchnął
mnie w stronę sceny i zawołał:
-Ona
już gotowa, możecie pomału zaczynać! - Na znak cały zespół
zaczął przemawiać przekazując sobie mikrofon z ręki do ręki.
Każdy po kolei życzył mi wszystkiego najlepszego po czym mikrofon
wrócił do głównego wokalisty.
-A
teraz chodź tu. Mam dla ciebie małą niespodziankę. - Uśmiechnął
się.
Kiedy
zbliżyłam się ku niemu, złapał mnie za biodra, obrócił i po
chwili znalazłam się na jego kolanach. Chwilę potem usłyszałam
jak jego cudowny głos rozbrzmiał się na całą salę. Zaczął
śpiewać „happy birthday to you”.
Po
piosence na scenę wszedł Kuroko i w imieniu całego zespołu
wręczył mi ogromny bukiet róż. W środku znalazłam bilet na
koncert w Salemville 27 września.
-To
taki malutki upominek ode mnie. - Szepnął Kuroko i wycofał się na
zaplecze. Łzy spłynęły mi po policzkach niczym kropla deszczu po
oknie. Oczywiście ze szczęścia.
Taka
zaczął od jednej z moich ulubionych piosenek czyli „Re:make”.
Po
chwili powiedział mi abym wstała a zaraz po mnie wstał i on. Złapał
mnie za rękę i odwrócił się ku publiczności. Śpiewał i
śpiewał a uczniowie... i nauczyciele bawili się niczym na jakiejś
nocnej imprezie.
Po
piosence zeszłam ze sceny. Podeszłam do stojącego tuż obok
dyrektorki Kuroko i przytuliłam go. Podziękowałam mu i wróciłam
pod scenę.
Po
imprezce wszyscy wróciliśmy do domu. Kise odprowadził mnie jako
jedyny, więc zaproponowałam mu herbatkę.
-Nie
będę Cię męczył. Pewnie i tak jesteś wykończona.
-Wcale
nie. Wejdź, proszę. - Rzuciłam się na odwróconego już do mnie
plecami Kise i zaciągnęłam go do domu.
-No
dobra dobra. - Dał mi buziaka w policzek i zabrał się do
rozbierania butów.
Ściągnęłam
płaszcz, a on wziął go ode mnie i powiesił na wieszaku.
-Dziękuję.
- Chwile milczenia. - Czuj się jak u siebie w domu. - Zasiadł
wygodnie na sofie. Próbowałam włączyć nam telewizję ale bez
skutku. - Chyba nie ma prądu.
-Eee
tam. Można się dobrze bawić i bez prądu prawda? - Rzucił na mnie
typowo flirciarskie spojrzenie, co poskutkowało tym, że się
zestresowałam i poszłam po ice tea z lodówki. Nalałam ją do
szklanek, które położyłam na małych talerzykach gdzie nałożone
były po dwa ciasteczka a następnie zaniosłam je do pokoju.
Zbliżał
się wieczór. Na dworze niebo zaczynało robić się ciemne a ulice
szarzały, a więc jak łatwo się domyślić w domu bez prądu też.
Poszłam na przedpokój i wyciągnęłam z szafki cztery małe
pachnące świeczki, które później rozstawiłam na meblach.
Kiedy
chciałam usiąść na sofie, Kise pociągnął mnie do siebie tak,
że wylądowałam na jego kolanach. Jego usta powoli zbliżały się
do mojej szyi, co czułam wraz z jego ciepłym zbliżającym się
oddechem. Zaczął mnie po niej całować. Rozkosz jaką wtedy
poczułam była nie do opisania. Było to tak mocne uczucie, że
zacisnęłam mocno rękę na jego udzie. Po tym Kise uśmiechnął się
i położył mnie na sofie. Patrzył się we mnie tak przez chwilę
po czym szybko zbliżył się ku mojej twarzy. Oparty rękoma o sofę
musnął mnie ustami o usta i delikatnie pocałował. Jednak całe
zdarzenie widział Rin, bo nim głębiej wczułam się w pocałunek
poczułam głośny huk.
Kise
odskoczył z sofy tak, jakby chciał się jak najszybciej
usprawiedliwić. Rin podszedł do niego i złapał go za kołnierz
jego kraciastej koszuli.
-Więc
to jest to twoje „muszę iść do pracy, mam na nocną zmianę”
tak?!
-Pfh
– Odfuknął Kise. - Na tę odpowiedź Rin uderzył Kise z pięści
w twarz. Zaczęli się bić. Przez chwilę nie wiedziałam co robić,
jednak starałam się ich jakoś rozdzielić. Podczas ich walki sama
zostałam uderzona i upadłam na podłogę. Poleciała mi krew z nosa i kapnęła na podłogę. Po fakcie, Rin przestał napastować Kise i
zaczął mnie przepraszać.
-Wybacz
mała. Nie chciałem. To nie było specjalnie!
-N..nic
nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po chusteczkę,
którą później przyłożyłam do nosa.
Kiedy
w końcu krew przestała mi lecieć zaczęłam ich żegnać przy czym uderzyłam ich w głowę, przytuliłam i powiedziałam: -
Macie mi się głuptasy nie bić, bo ranicie mnie tym.
-Przepraszamy.
- Wypowiedzieli obaj pochylając się przede mną. Kise chciał mnie
pocałować na dobranoc jednak odepchnęłam go.
-Wybacz
ja.. nie.. nie mogę! - Zamknęłam przed nimi drzwi.
Siadłam
pod drzwiami i myślami wybiegłam poza mój dom. Gdy pomyślałam o
pocałunku z Kise, serce zaczęło mi mocniej bić.
-Zdaje
się, że go kocham... ale... ja przecież kocham Kuroko.. Głupie
serce! - Miałam ogromne wyrzuty do swojego serca.
Następnego
dnia z powodu burzliwych myśli nie potrafiłam skupić się na
nauce. Kise i Rin wciąż rzucali na siebie nieprzyjemnie spojrzenia,
a Kuroko nie przyszedł do szkoły.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za parę dni jak przyjadę wstawię mini 3 rozdział <o ilę nie zapomnę> . Co w nim będzie? Dowiecie się już niebawem :)
Do tego rozdział 4 już w drodze. Jak widzicie ten jest bardzo długi i już wam zaspoileruję, że 4 będzie najprawdopodobniej bardzo krótki i będzie kończył to opowiadanie ;c No ale może coś się zmieni i moja wena twórcza nie pozwoli mi na skrócanie opowiadania i na kończenie go?
No zobaczymy. A tym czasem zapraszam do komentowania :))
wtorek, 22 kwietnia 2014
Postacie z opowiadania..
Więc postanowiłam Wam przedstawić postacie z mojego opowiadania :) :
☺Kuroko
☻Kise
♠Kagami
♣Rin
♥ I oczywiście ja! ;3
;3
☺Kuroko
☻Kise
♠Kagami
♣Rin
♥ I oczywiście ja! ;3
;3
Nowy dział już jutro?
Już za nie długo możecie spodziewać się nowego rozdziału!
Daty wyznaczyć nie mogę,ale mam nadzieję, że przynajmniej do jutra się uwinę. Napisałam już dzisiaj z 3 kartki i chwilowo straciłam wenę, ale nie martwcie się. Parę ulubionych kawałków przesłucham i wszystko wróci do normy :) ~ Wasza Milliana
czwartek, 30 stycznia 2014
Rozdział II
Rozdział
II
Wracając
do domu spotkałam Rina. Jest to najwyższy,najbardziej umięśniony
i najprzystojniejszy chłopak w klasie.
-Hej
Shio, co taka wystrojona? - Zaczerwieniłam się i odpowiedziałam:
-Hej, sama
nie wiem. Tak jakoś.
-Miałabyś
ochotę przejść się ze mną nad Danwarę?
-Pewnie, czemu
nie! - Udaliśmy się nad to lśniące jezioro mówiąc przez cały
czas tylko o koszykówce i drugim ulubionym sporcie Rina czyli
pływaniu.
-Jak
zaczęła się twoja przygoda z koszykówką? - spytał
-To
długa historia, ale skoro pytasz to ci opowiem. Kiedyś mieszkałam
w małym miasteczku Resembool. Miałam osiem lat i byłam
zwykłą, bawiącą się lalkami dziewczynką. Przynajmniej dopóki
nie poznałam mojego kuzyna - Rise Kyoto.
-Rise
Kyoto?! Jeden z pokolenia cudów?!
-Tak.
Na początku nie miałam chęci do grania w koszykówkę. Jednak Rise
poprosił mnie abym choć raz z nim pograła. Zgodziłam się , a to
mnie całkiem odmieniło. Uzależniłam się
od koszykówki,a zabawki odłożyłam na bok. To moja historia,a jaka
jest twoja?
-Po
prostu znajomi zaprosili mnie do grania i też się uzależniłem. -
Po chwili przesunął rękę w stronę mojej,jednak zaraz po tym
wstał,złapał się za głowę szepcząc coś pod nosem i dodał:
-Przepraszam
cię ale muszę już iść. Zapomniałem odebrać brata z
przedszkola! Narazie!
-Pa
- Wróciłam do domu i od razu poszłam spać.
Rano
wstałam,zrobiłam śniadanie i ubrałam się. Siedziałam przy oknie
popijając ciepłe kakałko.Zauważyłam zbliżającego się
do mojego domu Rina. Usłyszałam dzwonek do drzwi
i zbiegłam na dół. Otworzyłam i ujrzałam uśmiechniętego
chłopaka.
-Hej.Idziesz
ze mną do szkoły?
-Pewnie.Tylko
wejdź na chwilę,bo muszę jeszcze wziąść picie. - Wszedł i
rzucił wzrokiem na mieszkanie.
-Nieźle
się urządziłaś!
-Dzięki!
-Spojrzałam na zegarek. Była za dziewięć ósma. Złapałam Rina
za rękę i wybiegłam z domu. Szybko zamknęłam drzwi i pobiegliśmy
na autobus. Na szczęście zajechał pod szkołę wcześniej niż
zwykle. Pobiegliśmy do szkoły.
Na
co się tak śpieszyliśmy? A no na treningi. Po drodze zdążyłam
potknąć się dwa razy. Za trzecim razem się wywróciłam.
-Nic
ci nie jest?! - Zapytał zaniepokojony Rin.
-Nie
nie biegnij,bo nie zdążysz!
-Nie
zostawię cię tu! -wyciągnął z torby wodę utlenioną i
plaster,bo miałam zjechane kolano. Przemył je i założył
opatrunek.
-Dziękuję
! - Patrzyliśmy się na siebie i zbliżaliśmy się ku sobie.
Przerwał nam dzwonek na lekcję. Pomógł mi wstać i znów
zaczęliśmy biec. Pod szkołą nie było samochodu trenera.
-Może
się spóźni! - Powiedział. Weszliśmy,a przed naszymi nosami ,na
tablicy korkowej, w zastępstwach ,było wypisane:
I.Klasa
1 a przychodzi trzy godziny później!
-No
super. - Odezwałam się.
-No
to gdzie idziemy? Jesteś głodna? Znam fajną restaurację tuż za
rogiem.
-W
sumie ,tak troszkę. Prowadź . -Poszliśmy tam. Na miejscu poczułam
woń pizzy. Zjedliśmy i poszliśmy się przejść. Wracając do
szkoły spotkaliśmy chłopaków z klasy. Każdy gadał o tym jak to
dobrze wstać o tak późnej godzinie. Po naszych poirytowanych
minach od razu rozkminili, że przyszliśy na treningi. Po chwili
przyszedł też Kuroko. Zobaczył nas otoczonych przez grupkę
chłopaków ze szkoły :
-Co
robiliście przez ten czas gdy były treningi? - Pytali.
-Pewnie
się całowali! - Oczywiście zaprzeczaliśmy wszystkiemu ale każdy
próbował nam to wmówić. Tetsuya słysząc to przyspieszył i
wszedł do szkoły.
Po
lekcjach Kise zebrał nas przed szkołą i ogłosił, że chce zabrać
nas do swojego domu. Stwierdził, że jest to po to, byśmy lepiej
się ze sobą zapoznali żeby być jak najbardziej zgranymi na
boisku.
-Jutro
ma być pierwszy trening koszykówki, więc możliwe, że trener
będzie chciał sprawdzić nasze zgranie. - Dał nam swój adres na
karteczkach i uśmiechnął się do mnie. Oddaliłam się, a grupka
chłopaków ustawiła się naokoło Kise i zaczęli coś omawiać. W
pewnej chwili wszyscy na mnie spojrzeli i przytaknęli głową. Nie
wiedziałam o co chodzi ale wolałam by tak zostało.
Wróciłam
do domu, rzuciłam plecak na podłogę i rozwaliłam się na łóżku.
Po godzince uświadomiłam sobie, że zasnęłam. Wstałam spojrzałam
na zegarek i pomyślałam „zdaje się, że gdzieś miałam iść.
Ale gdzie?”. Zeszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Poczułam
jak coś tak jakby „drapie” moją nogę. Wsadziłam rękę do
kieszeni od spodni i wyciągnęłam karteczkę z napisem
„Mieszkam
na ul. Wallstreet 17”. Wtedy właśnie przypomniałam sobie co
miałam zrobić. Jeszcze raz spojrzałam na zegarek. Była 16.58 .
-O
nie! Spóźnię się! Ale.. w co mam się ubrać? - Kiedy otworzyłam
drzwi szafy ogarnął mnie niepokój. Niepokój związany z za dużą
ilością ciuchów. Wyrzuciłam wszystkie z szafy po czym zaczęłam
szukać jakiś odpowiednich. Znalazłam starą sukienkę, którą
miałam na zakończeniu drugiej gimnazjum. Poszłam ją przymierzyć.
Niestety okazała się za ciasna w biuście przez co musiałam dalej
szukać innych ciuchów. W końcu znalazłam idealne ciuchy ~ Czarna
bluzka na ramiączkach z białym napisem „Basket” i dżinsowe
szorty. ~ Wyperfumowałam się trochę i wybiegłam z domu. Byłam
już spóźniona dwadzieścia minut, więc musiałam się pospieszyć.
Kiedy dotarłam na miejsce i zapukałam do drzwi otworzył mi Kise i
gorąco powitał przytulając mnie. Weszłam do środka. Reszta także
mnie powitała i zaczęli szeptać o czymś pomiędzy sobą. Po
chwili wypchnęli do mnie Midorimę. Trzymał coś za plecami.
-Kupiliśmy
to specjalnie na ten dzień. Trzymaj, idź się w to przebierz a w
tym czasie przygotujemy niespodziankę dla ciebie. - Dał mi do rąk
obklejone taśmą pudełko z podpisem „Shio”. Weszłam do
łazienki i otwarłam pudełko. W środku znalazłam strój pokojówki
a do tego uszka kotka. Przeraziłam się. Wybiegłam z łazienki i
weszłam do salonu gdzie mieli czekać na mnie chłopacy. Przyszłam
w momencie kiedy się przebierali. Większość z nich była w samych
bokserkach, a reszta już przebrana w kocie ubranka siedziała na
podłodze. Zaskoczyło mnie to co zobaczyłam. Postanowiłam wrócić
do łazienki i się jednak przebrać. Rozebrałam się do bielizny,
podniosłam sukienkę i spojrzałam w lustro.
-No
to, do dzieła! - Włożyłam ją na siebie. Bałam się, że chłopcy
nie dobrali mojego rozmiaru. Jednak wcisnęłam ją na siebie bez
trudu. Potem zakładałam kolejno czarne pończochy, czarne buty,
które były w zestawie i czarno-różowe uszka. Jeszcze raz
obejrzałam się w lustrze i postanowiłam wyjść. Na samą myśl
pokazania się w tym stroju chłopakom zaczerwieniłam się na
policzkach.
Weszłam
do środka spokojnym krokiem próbując zapomnieć o tym, że patrzy
się na mnie teraz tylu chłopaków. Jednak coś wydawało mi się
nie tak. Rozejrzałam się po pokoju i nie znalazłam żadnego
chłopaka. Pomyślałam, że pewnie tak długo mnie nie było, że
wyszli gdzieś na chwilę. Po chwili jednak wyskoczyli zza foteli i
krzyknęli:
-Niespodzianka!
- Jednak kiedy mnie zobaczyli zaczęli się ślinić. Ja cały czas
stałam z głową spuszczoną w dół i czerwonymi policzkami. Chwilę
później podniosłam głowę i ujrzałam całą klasę przebraną w
nekosie. Każdy z nich miał odsłoniętą klatę.
Kiedy ich
zobaczyłam włączyło się moje krwawienie z nosa. Jak już je
jakoś zatrzymałam usiadłam na podłodze i spytałam:
-To
co będziemy robić? - Wszyscy się ocknęli i każdy się pchał by
być jak najbliżej mnie.
-Więc
myślałem o tym, by pograć w coś. - Odpowiedział na moje pytanie
Kise. - Mam np. kalambury... Albo wiem. Pogramy w gry na moim Xboxie!
- Słysząc, że Kise ma Xboxa rzuciłam się na niego i spytałam:
-A
kinecta masz?! - Zarumienił się i po chwili dodał:
-T..tak.
- Zaprowadził nas do pokoju gdzie znajdował się Xbox. Pokój był
ogromny i pusty, Na końcu pokoju stało biurko na którym był
telewizor a zaraz pod biurkiem stał Xbox. Na telewizorze stała
kamerka kinect. Włączył wszystko i chciał wybrać grę, jednak
wyrwałam mu pada i sama zaczęłam przeglądać wszystkie gry. Kise
stał zszokowany ale znów się uśmiechnął:
-Aleś
ty narwana. - Wszyscy zaczęli się śmiać.
Po
pięciominutowym przeglądaniu gier w końcu wybrałam. Była to gra
na podstawie anime „Fullmetal Alchemist” którego oglądam na
okrągło.
-Ty...
- Złapałam Kise za „nekosiowe” przebranko. Czułam się przy
nim niczym jakiś krasnoludek. Nie byłam niską dziewczyną, bo
miałam w końcu te swoje 180 cm jednak moje oczy były na wysokości
jego obojczyków.
-
Dlaczego mi nie mówiłeś, że masz grę na podstawie mojego
ulubionego anime?! - Po chwili poczułam wzrok przerażonych
chłopaków patrzących się na mnie. Zawstydziłam się i usiadłam
na najwyższym krześle.
-K..kto
gra z.z..ze mną? - Spytałam jąkając się ze zdenerwowania.
Wszyscy
bali się grać ze mną, bo myśleli, że jak przegram, to stłukę
ich na kwaśne jabłko. Jedynie Kuroko podszedł i chciał grać wraz
ze mną. Wybrałam, że będę Edem ze względu na to że Kurokocchi
też jest ode mnie wyższy. Szczęście, że nie aż tak bardzo jak
Kise. On oczywiście został Alem w zbroi. Graliśmy tak przez jakieś
pół godziny i wygraliśmy całą grę, którą normalny gracz
przechodzi gdzieś w cztery lub pięć godzin. Ucieszyliśmy się, że
udało nam się przejść ją w tak krótkim czasie, jednak smutno
nam było, że to koniec. Spojrzeliśmy na chłopaków siedzących z
tyłu a wszyscy tam zasnęli. Po cichu wyłączyliśmy telewizor i
Xboxa, a potem ułożyliśmy im poduszki i położyliśmy ich
delikatnie na nich. Później poszliśmy poszukać jakiś koców.
Przykryliśmy niektórych z osobna a niektórych razem z innymi. Sami
też odczuwaliśmy zmęczenie, więc też przygotowaliśmy sobie
poduszki.
-Został
ostatni koc. Proszę weź go. - Powiedział Kuroko dając mi w ręce
koc.
-Nie
nie, dziękuję weź. Nie chcę ! - Szepnęłam i rzuciłam mu koc na
głowę.
-Shio,
weź ten koc! - Spoważniał, podał mi koc i położył się. Po
kilku minutach zasnął. Podeszłam do niego i oddałam mu go.
Wróciłam na swoje miejsce, ziewnęłam i położyłam się spać.
W
nocy obudziłam się. Mój głód dał po sobie znać. Był tak
głośny, że bałam się, że pobudzi chłopaków. Wyszłam do
kuchni, by sprawdzić co jest w lodówce. Otwarłam lodówkę,
wzięłam stojącą tam sałatkę,odsunęłam się od lodówki i ją
zamknęłam. Nagle za lodówką zauważyłam kontur jakiejś postaci.
Przestraszyłam się i zaczęłam jej grozić plastikową łyżką.
-Shio,
spokojnie to ja, Kise. - Złapał mnie za nadgarstek ręki, w której
trzymałam łyżkę przyciągnął do siebie i pocałował. - Byłam
zszokowana. Oderwałam się od niego i dałam mu z liścia. Po chwili
dotarło do mnie co zrobiłam i zaczęłam go przepraszać.
-Przepraszam,
po prostu jestem zszokowana. Ja nie... - Uciekłam do łazienki
zostawiając sałatkę na blacie. Byłam naprawdę przerażona. Nie
spodziewałam się tego.
Po
chwili jednak wyszłam. Poszłam do pokoju i położyłam się spać.
W
końcu wstałam. Żadnego z chłopaków już nie było.
Wyszłam do salonu i zaspanym głosem przywitałam się z nimi. Oni
także mnie powitali i kazali mi pójść z nimi do kuchni. Po
usłyszeniu słowa „kuchnia” przypomniał mi się wczorajszy
wieczór. Pomyślałam sobie, że przecież to nie było nic złego.
Rozmyślałam tak nad tym jeszcze chwilę aż zupełnie odpłynęłam.
Chłopacy musieli mną trząść by wyrwać mnie z tych rozmyśleń.
-Shio..
- Kuroko wskazał mi na kącik ust jakbym była tam brudna. Wzięłam
chusteczkę i zaczęłam to ścierać.
-Co
jest? - Wymamrotałam do siebie. Chusteczka była mokra.
-Pośliniłam
się?! - Tetsuya przytaknął i znowu się zarumienił. „Znowu
sobie siary narobiłam” pomyślałam.
-Niech
to zostanie pomiędzy nami – szepnęłam Kurokocchiemu. Znowu
kiwnął głową potakując.
W
końcu poszłam za nimi do tej kuchni. Pokazali mi rysunki z
Edwardem, które dla mnie narysowali. Podziękowałam im a oni
obdarowali mnie promiennym uśmiechem i zaczęli się ubierać.
-No,to
my się będziemy już zbierać! - Oznajmili wszyscy oprócz Kuroko i
oczywiście Kise.
-To
do zobaczenia na treningach! - Pożegnałam się z przyjaciółmi
przytulając każdego po kolei. Zarumienili się i wyszli z domu. Ja,
Kise i Kurokoś zostaliśmy i posprzątaliśmy po spotkaniu.
-Przepraszam
cię za wczoraj. - Wykorzystał okazję, że Kuroko wyszedł z pokoju
by mnie przeprosić.
-Nie
musisz przepraszać. To ja powinnam. Nie chciałam cię uderzyć. To
był taki.. odruch . - Przytulił mnie i zrobiło mi się ciepło.
Nie uciekałam, to było całkiem przyjemne. Po chwili do pokoju
wchodził Kuroko niosąc plastikowe kubki z wczorajszej kolacji.
Kiedy nas zobaczył przytulających się do siebie wyrzucił kubki do
kosza i nie mówiąc nic wyszedł z domu.
-Co
w niego wstąpiło? - Zapytał zdziwiony Kise. Odsunęłam się od
niego i znów spaliłam buraka na policzkach.
-W..wiesz
j..ja też muszę już iść. No, t.. to cześć! - Wzięłam torbę
i wybiegłam. Chciałam iść za Kurokocchim. Szukałam go godzinę,
dzwoniłam do niego, nawet byłam u niego w domu. Nigdzie go nie
było. W końcu zmęczona całym szukaniem postanowiłam pójść na
boisko gdzie pierwszy raz go spotkałam. Weszłam betonowymi
schodami, otworzyłam bramę i poszłam w stronę boiska do
koszykówki. W pewnym momencie zauważyłam niebieski punkcik obok
wypożyczalni piłek. Podeszłam bliżej i ujrzałam siedzącego tam
Kuroko. Wyglądał na przygnębionego. Z nieba zaczęły nagle spadać
zimne krople deszczu. Wyciągnęłam z torby bluzę i przykryłam nią
Kurokoccheigo.
-Shio?
Co ty tu robisz? I dlaczego sama nie ubierzesz tej bluzy?
-Odkąd
wyszedłeś od Kise szukałam cię i nie przestawałam. Bałam się o
ciebie głupku! - Kucnęłam, i trzasnęłam go w głowę.
-Za
co to było?! - Po tych słowach mocno się w niego wtuliłam.
Deszcz
ukrył spływające wtedy łzy na moich policzkach jednak mój drżący
głos wszystko wydał.
-Dlaczego
p..płaczesz? - Spytał przejęty Tetsuya.
-Martwiłam
się. Martwiłam się bardziej niż ktokolwiek inny. Nie rób mi tego
więcej! - Na te słowa przytuliłam go dużo mocniej niż wcześniej.
Kuroko wstał, nałożył moją bluzę tym razem na mnie i pomógł
mi wstać.
-Chodźmy
do mnie. Ogrzejesz się trochę. - Zgodziłam się.
Szliśmy
tak przez ciemne ulice w ciszy. W końcu Kuroko zaczął rozmowę.
-Wiesz..
Jeszcze nigdy nikt tak mi nie powiedział. - Przystanęłam na chwilę
wgapiając się w asfalt. Serce mi przyspieszyło i poczułam się
dziwnie.
-Hm?
Co się stało? Masz gorączkę? Bo strasznie się rumienisz!
-Nie
nie. Po prostu mi jest.. ci..ciepło. Cho...chodźmy dalej. - Kiedy w
końcu zaszliśmy do niego i weszliśmy do tego tętniącego życiem
domu, mama Kurosia przywitała mnie gorąco dziękując za
znalezienie go. Jednak kiedy podeszła do niego złapała go za ucho
i przyciągnęła do siebie. Potem zaczęła po nim krzyczeć, że
się bardzo martwiła. W tym czasie grupka jego kuzynów sięgających
mi do pasa przybiegła zapłakana podziękować mi za uratowanie ich
„braciszka”. Dowiedziałam się, że według nich jestem
księżniczką na białym koniu ratującą swojego ukochanego.
Zaśmiałam się gdy to usłyszałam a masujący obolałe ucho Kuroko
uśmiechnął się słodko. Po chwili podszedł do maluchów i
przytulił je wszystkie.
Jego
dom jest pełen wspaniałych kochających się nawzajem ludzi. Mój
jest niestety pusty, przez co często czuję się samotna.
Kiedy
już chciałam wychodzić Kuroko złapał mnie za rękę i spytał
-Gdzie
idziesz? Przecież obiecałem Ci herbatkę. Coś się w końcu należy
mojej księżniczce na białym koniu. - Zaśmiał się zasłaniając
sobie przy tym twarz. Zaprowadził mnie do salonu. Poprosił bym
zaczekała i poszedł do kuchni. W tym czasie usiadła koło mnie na
sofie najmłodsza z kuzynostwa dziewczynka, o blond włosach spiętych
w dwa kucyki. Wtulała się w średniej wielkości białego misia z
czerwoną kokardką. Patrzyła się na mnie z przerażeniem jakby
pierwszy raz Kuroko przyprowadził koleżankę do domu. Machnęłam
do niej ręką by się przywitać a mała odsunęła się kawałek ode
mnie.
-Czy
ja jestem aż tak przerażająca? - Szepnęłam sobie pod nosem.
-Jak
ci na imię? - Chciałam spróbować jeszcze raz. Myślałam, że
może wcześniej nie była gotowa na to, że się odezwę. Jednak tym
razem reakcja była dużo gorsza. Dziewczynka popłakała się i
zaczęła krzyczeć. Rzuciła we mnie misiem i pobiegła do Kuroko
niosącego właśnie herbatę.
-Lya,
co ty robisz? - Postawił herbatę na stole i kucnął do
dziewczynki. Ona wskazała palcem na mnie i wydusiła z siebie;
-Ona
jest złym youkai, któly kladnie stalsych blacisków! - Wzięła
łyżkę ze stołu i rzuciła ją we mnie.
-Lya!
Do pokoju! Ale to już!
Nie
bo ona ukladnie mojego blaciska! - Chłopak wziął ją na ręce,
zaniósł do pokoju i zamknął drzwi. Potem podszedł do swojej mamy
i powiedział by przypilnowała Lyę.
-Shio.
-Tak?
-Przepraszam
cię za nią. Ona.. nigdy taka nie była. W sumie pierwszy raz
przyprowadziłem kogoś do domu, więc pewnie dlatego tak się
zachowała.
-Nie
przepraszaj – Zaśmiałam się popijając herbatę.
-Tak
właściwie.. To.. przez to, że cię szukałam nie byłam w szkole.
-Przepraszam.
-Ale
nie przepraszaj. Mnie to tam nie przeszkadza. Dla mnie jesteś
ważniejszy niż głupie dwie godziny lekcji wychowawczej historia i
trzy godziny treningu. - Serce biło mi jak szalone, jakby chciało
wyrwać się z piersi.
-O
kurcze. Już dwudziesta. To ja będę już spadać. Bardzo dziękuję
za gościnę ale jutro jest sprawdzian z biologi. Troszkę się
pouczyć muszę. - Już miałam wychodzić kiedy Kuroko mnie objął
i mocno ścisnął.
-No
to do jutra.. - Powiedział z czułością. Moje
serce znów zaczęło bić jak szalone.
Wróciłam
do domu, poszłam do łazienki, wykąpałam się, ubrałam w piżamkę
i poszłam się pouczyć. -----------------------------------------------------------------Ohayo! Mam nadzieję, że dalsza część moich przygód Wam się podoba! Mój brak weny w poprzednich dniach był bardzo męczący przez co był mi trochę smutno ale już nadrobiłam :) Bardzo kocham to opowiadanie, więc mam nadzieję, że wy też je pokochacie. No to, do zobaczyska przy kolejnych postach! :3
Etykiety:
Anime,
Blog,
Free,
Ja,
Kagami,
Kise,
Koszykówka,
koty,
Kuroko,
Kuroko no Basket,
liceum,
Midorima,
Murasakibara,
Opowiadania,
Opowiadanie,
Otaku,
Powitanie,
Shio,
sport,
Yagami
Subskrybuj:
Posty (Atom)