Rozdział
3
Rano
obudziłam się dość wcześnie. Jak zawsze zrobiłam sobie kawę i
rozmyślałam nad swoim życiem. Już od samego początku czułam
napływającą do mnie energię. Kiedy tylko pomyślałam, że dziś
będę mogła wykazać się moimi koszykarskimi umiejętnościami
przechodziły mnie ciarki. Miałam nadzieję, że nie zawiodę
chłopaków.
Póki
miałam czas postanowiłam posprzątać trochę w domu. W końcu
miałam znajomych, których mogłam w każdej chwili zaprosić do
siebie. Za niedługo zresztą zbliżały się moje urodziny i
chciałam zrobić przyjęcie. Krótko po wysprzątaniu domu
przebrałam się w codzienne ciuchy a potem przysnęłam na stole w
kuchni. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a zza nich
ujrzałam Kuroko.
-Przepraszam,
że tak wcześnie. Obudziłem cię?
-Nic
nie szkodzi. Obudziłam się już z półtorej godzinki temu. -
Zaprosiłam go do domu.
-Chciałbyś
kawy albo herbaty?
-Nie,dziękuję.
Piłem u siebie. Wczoraj u mnie zostawiłaś telefon dlatego
przyszedłem ci go oddać.
-Oh
dziękuję. Nawet nie zauważyłam. - Wzięłam komórkę i
spakowałam do plecaka.
-Skoro
mam z kim się podzielić to masz. - Z szafki nad głową Kurokosia
wyciągnęłam rafaello.
-Itadakimasu!
- Powiedziałam dla żartów i zaczęłam otwierać pierwszego
cukierka. Kuroko też wziął jednego i zaczął bawić się z
papierkiem. Chwilę później udało mu się go otworzyć.
-Też
nie możesz się doczekać treningów? - Spytałam.
-Tak.
Dawno nie grałem w kosza.
Chwilę
później usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i od razu
zostałam przytulona przez Rina.
-Co
ty robisz? - Spytałam przerażona. Rin zaczął się przybliżać do
mnie.
-Zostaw
ją. - Kuroko mówiąc to był bardzo poważny.
-O,
to ty. Nie zauważyłem cię. - Puścił mnie, podszedł do stolika
patrząc na Kurokocchiego gniewnym wzrokiem i usiadł na krześle.
-Co
ty tu robisz? - Spytał rozzłoszczony Rin.
-Przyszedłem
oddać jej telefon, który zostawiła u mnie wczoraj w nocy.
-Byłaś
u niego wczoraj?! To przez ciebie nie było jej w szkole! - Złapał
Kuroko za bluzę,przyciągnął do siebie i chciał go uderzyć.
Podbiegłam jak najszybciej i stanęłam pomiędzy nimi twarzą do
Rina.
-Co
ty robisz?!
-Ehh,
nic. - Burknął pod nosem i usiadł.
Zbliżała
się godzina dziewiąta, więc zaczęliśmy już się powoli zbierać.
Ubrałam bluzę, założyłam plecak i wyszliśmy. Przez całą drogę
chłopaki nie odzywali się do siebie. Pod szkołą Kuroko poszedł
do znajomych spytać się o coś a Rin zaproponował:
-Shio,
chodź ze mną. - Poszłam bezmyślnie za Rinem. Zaprowadził mnie za
stodołę, gdzie były rzeczy do sali gimnastycznej.
-A
teraz dokończę to, co ten debil mi przerwał. - Popchnął mnie na
ścianę, podparł się o nią przede mną i zaczął się do mnie
zbliżać. Nasze usta się spotkały po czym nastąpił pocałunek.
Jednak nie skończyło się tylko na tym. Rin zaczął ściągać mi
bluzkę co mnie mocno rozzłościło. Uderzyłam go w brzuch po czym
zabierając swój plecak z ziemi pobiegłam do szkoły.
-Shio.
Stało się coś? Czemuś taka zmachana? - Spytał zaniepokojony Kise
odrzucając grzywkę na bok.
-Nic
takiego. - Mój fałszywy uśmiech poszedł w ruch. Byłam przerażona
bardziej niż kiedy w dzieciństwie dowiedziałam się, że Święty
Mikołaj nie istnieje. Weszłam do klasy wciąż zachowywałam się
tak jak wcześniej. Dzięki temu, że Rin siedział daleko w tyle za
mną a Kuroko był dla mnie dziś wyjątkowo miły, zapomniałam o
całym zdarzeniu koło stodoły.
W
końcu nadszedł czas na trening. Przebrałam się i wyszłam gotowa
na salę. Dzisiejszy czas przed treningiem wyglądał zupełnie
inaczej niż w pierwszym dniu. Wszyscy zamiast się bić rozgrzewali
się i nawet nie rozmawiali. Zaraz po mnie wszedł Kuroko oznajmiając
dlaczego tak się dzieje.
-Podobno
trener jest bardzo surowy i za każde wymienione z kimś zdanie jest
sto pompek i dwadzieścia okrążeń wokół sali.
-Ciężka
sprawa! - Zaśmiałam się i przeszłam wraz z nim do rozgrzewki.
Po
jakiś piętnastu minutach przyszedł trener popijając poranną
kawę. Kazał nam usiąść naprzeciwko niego i słuchać co ma nam
do powiedzenia. Posłuchaliśmy go i zamieniliśmy się w słuch.
-Więc... dziś zagramy w
mecza! - Po tych słowach trener usłyszał bardzo głośne oklaski i
odgłosy typu „yahoo”.
-Widzę,
że bardzo się cieszycie. Jednak pamiętajcie, że już za nie całe
cztery miesiące mamy pierwsze zawody z bardzo silnymi zawodnikami.
Musimy pokazać im, że liceum Seirin jest najlepsze. Na treningach
jak i na zawodach macie się starać jak najbardziej potraficie
zrozumiano?!
-Tak!
- Odezwał się klasowy chór energicznie wstając i zabierając się
do pracy. Murasakibara poszedł po piłkę a Akashi i Kuroko grali w
kamień papier nożyce. Wygrał Akashi przez co jako pierwszy
wybierał członka drużyny. Po jego minie było widać, że nie
bardzo mi ufa w umiejętnościach koszykarskich, więc postanowił
wziąć podjaranego Kagamiego, który stał tuż obok mnie. Następnie
wybierał Kuroko. Błądząc wzrokiem po uczniach spojrzał na mnie,
uśmiechnął się i odpowiedział z dumą.
-Shio!
- Ucieszyłam się jako iż ktoś jednak we mnie wierzy. Po
skończeniu wybierania powstały takie składy:
- Kuroko, Shio, Midorima, Tenshi, Tsubaki, Kiba
- Akashi, Kagami, Rin, Kise, Murasakibara, Fuuto
Zaczął
się pierwszy mecz. Na początku oczywiście wyrzucanie piłki,
zabieranie i próbowanie dostania się pod kosz. Po nieudanej próbie
wrzucenia piłki do kosza przez Fuuto rozpoczęła się prawdziwa
rozgrywka. Dziwiłam się, że krew się tam nie polała. Wszystkich
opętały takie same emocje. Graliśmy, jakby od tej gry zależało
nasze życie. Cóż, nie dość, że chcieliśmy się wykazać przed
trenerem, to jeszcze po prostu kochaliśmy grać w kosza. To właśnie
stąd te emocje. Trener oczywiście w tym czasie jadł sobie
spokojnie serek bananowy. Nie zważał na to, czy ktoś komuś
przypadkiem oka nie wybije.
Piłka
była znowu po naszej stronie. Tenshi złapał piłkę i został
otoczony przez drużynę Akashiego. Kuroko wskazywał by chłopak
podał mu piłkę. Tenshi nie miał wyjścia, więc rzucił ją do
niego. Ku mojemu zdziwieniu Kuroko ledwo co dotknął piłkę a ona
już znalazła się u Midorimy. Midorima przystanął na trzecim
metrze i nie zastanawiając się ani chwili wyrzucił piłkę. W tym
momencie moje emocje jeszcze bardziej oszalały. Nie wiedziałam czy
uda mu się trafić a byłyby to nasze pierwsze punkty. Jakimś cudem
piłka wpadła prościutko do kosza.
-Gratulacje
Midorima, Kuroko. Dzięki waszemu zagraniu zdobyliśmy punkt! -
Wydarł się Tsubaki na co Akashi odpowiedział mu zwykłym „phi”.
Kilka minut później trener w końcu zarządził przerwę. Wszyscy
zdyszani podbiegli do swoich butelek z wodą i zaczęli pić.
-Ta
gra jest piękna. Dawno tak dobrze się nie bawiłam! A tak poza tym.
Kuroko, co to było za podanie? Było świetne!
-To
jest właśnie moja specjalność. - Zarumienił się i położył na
ławce by trochę odpocząć.
Zaczęłam
myśleć o sobie. „Dlaczego nie zrobiłam nic co było tak chwalone
w poprzednich szkołach? Czy to przez stres? A może już się
oduczyłam grać w koszykówkę? Nie wiem, ale wiem, że w następnej
rundzie postaram się dwa razy bardziej.”.
Zaczęła
się druga runda. Rozpoczęła się tak samo jak poprzednia
wyrzuceniem piłki zabieraniem i próbą rzucania do kosza. Po kilku
minutach walki udało mi się wywalczyć piłkę. Zaczęłam biec w
stronę kosza. Kiedy w końcu się pod nim znalazłam chciałam
skoczyć, jednak Akashi próbując odebrać mi piłkę popchnął mnie
na ziemię przez co źle stanęłam i coś zrobiłam sobie z kostką.
Kiedy trener to zobaczył wyszedł z sali gimnastycznej do pokoju
trenerów. Czułam okropny ból, jednak śmiałam się z tego. Akashi
zaczął mnie przepraszać.
-A
za co ty mnie przepraszasz?! Pewnie teraz nie będę miała treningów
przez parę dni ale to nie twoja wina, że źle stanęłam. -
Obdarzyłam go promiennym uśmiechem przez co sam się uśmiechnął.
Trener przybiegł, pomógł mi wstać, zaprowadził mnie na ławkę i
kazał się położyć. Uniósł moją nogę i podłożył pod nią
piłkę lekarską. Chwilę później spryskał mi nogę czymś zimnym
i strasznie śmierdzącym. Potem dał mi lód i przyłożył do
kostki.
-No
co jest chłopaki? Jak się nie boicie to ruszać się i grajcie
dalej. Weźcie Aomine zamiast Shio. - Odwrócili się i zaczęli
grać. Patrzyłam na nich. Ich ruchy, miny i sposoby grania wyrażały
ich emocje ukazujące jak bardzo kochają koszykówkę Podczas, gdy
trener zajmował się moją nogą usłyszałam rozmowę Tsubakiego z
Tenshim.
-Dobrze
jest. Ona i tak była słaba a do tego nic nie robiła.
-No.
Fatalna była. - Zrobiło mi się przykro.
-Gdyby
nie Akashi..ehh – Burknęłam pod nosem.
-Mówiłaś
coś? - Spytał trener
-Nie
nie. - Odpowiedziałam. - Trenerze, kiedy będę mogła ćwiczyć?
-To
musisz spytać lekarza, bo niestety ale akurat na tym się nie znam.
-Aha,
dobrze.
Mecz
zakończył się wygraną mojej drużyny 22;18.
-Sądzę,
że nie jest źle z tą nogą i już nie długo będziesz mogła
ćwiczyć. Nie przejmuj się tym co mówią chłopaki, bo jak na
dziewczynę całkiem dobrze ci szło.
-Nie
przejmuje się. Z resztą, to moja wina. Tak długo zwlekałam z
prawdziwą grą, że to się odegrało na mnie.
Przez
cały czas szkolny i drogę do domu Kuroko pomagał mi w chodzeniu,
ponieważ bolało mnie gdy stawiałam nogę na ziemi. W domu
podziękowałam mu za pomoc.
-To
dla mnie przyjemność! - Odpowiedział z takim entuzjazmem jak
nigdy.
Po
około dwóch godzinach postanowiłam pójść do lekarza. Kuroko
oczywiście się uparł żeby iść razem ze mną. Wyciągnęłam z
pustego, wielkiego i zakurzonego garażu dwie kule, bym znowu nie
musiała polegać tylko na Kuroko i wyszliśmy. Po drodze naszła
mnie ochota na coś słodkiego, więc musieliśmy wstąpić do
pobliskiego sklepu. Potem zobaczyłam kobietę ze stadem
szczeniaczków i oczywiście musiałam wszystkie po kolei pogłaskać.
Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, musieliśmy stanąć w
kilometrowej kolejce. Podczas czekania wymyślałam najróżniejsze
tematy żeby tylko Kuroko się nie zanudził.
-Jakie
dziewczyny lubisz? - „Co to za pytanie wymyśliłam?” Pomyślałam.
-Hmm.
Ciekawe pytanie! Do tej pory spotkałem taką jedną dziewczynę
moich marzeń. Lubię dziewczyny miłe, które nie ukrywają swojego
prawdziwego „ja” i dbają o relacje ze swoimi przyjaciółmi bez
względu na wszystko. A ty, jakich lubisz facetów?
-Wyluzowanych,
miłych, dbających o relacje z przyjaciółmi... - Było mi dziwnie
tak opowiadać mu o typach chłopaków, których lubię ale to
przecież w końcu ja wymyśliłam tak głupie pytanie. Pytaliśmy
się tak przez następne kilkadziesiąt minut po czym z gabinetu
wyszła młoda kobieta z dzieckiem. Zaraz za nią wyszedł lekarz i
zaczął czytać moje nazwisko.
-Yakami
Shio?
-To
ja! - Wykrzyczałam.
-Zapraszam.
- Weszłam do środka. Po dziesięciu minutach wyszłam uradowana z
karteczką w ręce.
-I
co? - Spytał zainteresowany Kuroko.
-Powiedział,
że jeśli do końca tygodnia poleżę w domu, to już w następnym
będę mogła ćwiczyć. Potem wypisał mi to zwolnienie i powiedział
bym poprosiła kogoś z klasy o dostarczenie tego do wychowawcy –
Zrobiłam maślane oczka.
-Pewnie
pewnie, zaniosę. - Wziął ode mnie karteczkę i uśmiechnął się.
Po wszystkim odprowadził mnie. Kiedy na sam koniec mnie przytulił,
poczułam, że moje serce drży. Jednak starałam się tym zbytnio
nie przejmować.
Następnego dnia zostałam brutalnie obudzona przez budzik, którego zapomniałam wyłączyć. Postanowiłam się jeszcze położyć jednak po kilku minutach zadzwonił telefon. Podniosłam się z łóżka zapominając o kostce i rzuciłam się w jego stronę z myślą, że to któryś z chłopaków. Postawiłam nogę na podłodze po czym poczułam okropny ból i przewróciłam się. Doczołgałam się do kul i próbowałam się podnieść trzymając się za górę komody. Jednak komoda spadła na mnie. Nie była ciężka więc nabyło mi tylko trochę siniaków. Kiedy wreszcie dobiegłam do telefonu okazało się, że to dzwonił tylko mój kuzyn Makoto.
-Hej
Shio.
-O,
cześć.
-Masz
może chwilkę?
-Jasne.
-Chciałbym
cię zapytać, czy mógłbym przyjechać do ciebie tak na jakiś
tydzień? Właśnie przeprowadzam się do twojej miejscowości ale
około tygodnia będą trwały remonty w moim mieszkaniu. A tak poza
tym dawno się nie widzieliśmy i chętnie pospędzał bym trochę
czasu z moją młodszą kuzyneczką.
-Pewnie,
że możesz. Kiedy byś przyjechał?
-Jutro
tak koło osiemnastej.
-Okej.
- Rozłączyliśmy się. Wróciłam do łóżka i włączyłam sobie
telewizor.
W
telewizji nie leciało nic ciekawego więc po paru minutach ponownie
zasnęłam. Kilka godzin później obudził mnie ponowny telefon.
-Erghh..
Jak to znowu Makoto to go zabiję. - Burknęłam i wstałam po
telefon.
-Halo?
-No
cześć. Otworzysz? Jesteśmy pod twoim domem! - To był Kise. Jak
zwykle miał opływający radością głos. Odłożyłam słuchawkę,
ubrałam się szybko i zeszłam na dół otworzyć im drzwi.
Po
otwarciu, ujrzałam trzy wesołe buzie rzucające mi się na szyję.
Po okazaniu tej jakże wielkiej sympatii usiedli na kanapie szepcząc
coś pomiędzy sobą. Po namowie chłopaków Kuroko ruszył się z
kanapy.
-Proszę,
to dla ciebie. - Zarumienił się tak mocno, że chwilowo przypominał
mi pomidora. - Po...pomyśleliśmy, że możesz mieć ochotę na
c..coś słodkiego i przynieśliśmy ci tę cze..czekoladę. - W tym
czasie reszta też podeszła i wszyscy w jednej chwili mnie mocno
przytulili wymawiając takie słowa: „Mamy nadzieję, że szybko
wrócisz do szkoły.”
Miło
mi było, że ktoś mnie jednak lubi i przychodzi mnie odwiedzić.
Pogadaliśmy
troszkę o sprawdzianach, które zostały zapowiedziane na przyszły
tydzień i poszliśmy do mnie do pokoju pograć trochę na
komputerze.
Podczas,
gdy wchodziliśmy do niego, przypomniałam sobie, że nie postawiłam
komody na swoje miejsce. Chłopcy byli w lekkim szoku.
-A
co tu się stało?- Spytał zaniepokojony Kise.
-A
nic. Przewróciłam to, gdy próbowałam wstać z podłogi.
-Aha..
- Chwila ciszy – To co ty robiłaś na podłodze?!
-Telefon
zadzwonił, myślałam, że to Wy.... znaczy, ktoś bliski i
zapomniałam o tym żeby nie stawać na kostce..
-Ojj
ty moja łamago kochana. - Trzecią osobą jaka przyszła do mojego
domu był Rin, i to właśnie on wypowiedział te słowa.
Spojrzałam
na niego z pogardą. Rin przestał się uśmiechać tak jak to robił
przed chwilą i orzekł:
-A
ty jak zwykle nie znasz się na żartach. Pff.
-Ja
już znam twoje pojęcie „żartów” - odparłam a wzrok
pozostałych zatrzymał się na naszej dwójce zaciekawionym
wzrokiem.
Usiadłam
na obrotowym krześle przy moim komputerze, i włączyłam urządzenie
nogą. Wzrok wszystkich padł na mnie ze zdumieniem tak, jak gdyby
nigdy nie widzieli dziewczyny, która ma na tyle lenia, żeby włączać komputer nogą.
Popykaliśmy
przez parę godzin w battlefield'a, a na przyjemnie spędzonym czasie,
dzień zleciał w okamgnieniu.
Postanowiłam
pożegnać towarzystwo i pójść spać, jednak goście przywlekli z
przedpokoju plecaki i wyjęli z nich śpiwory, piżamki (oczywiście
sam dół) i szczoteczki do zębów. Moja mina była nie do opisania.
-Zostaniemy
z Tobą.. Przynajmniej dziś nie będziesz sama!-Byłam zła, a
jednocześnie cieszyłam się, że nie chcą abym zostawała sama na
noc.
Poszli
się przebrać jeden po drugim a potem rozłożyli swoje śpiwory w
moim małym, ledwie mieszczącym biurko, szafki i łóżko pokoju i
położyli się spać. Delikatnie przechodząc po śpiworach tak aby
nikogo nie nadepnąć szłam ku mojemu łóżku. Kiedy położyłam
się wygodnie, otulając swoje ciało kołdrą, poczułam wibracje w
brzuchu a potem usłyszałam głośny dźwięk głodnego brzucha.
-Jak
mogłam zapomnieć o kolacji?! - Wykrzyczałam i zerwałam się równo
na nogi depcząc przy tym Kise po łydkach. - Wybacz. - Zeszłam na
dół i prędko przygotowałam sobie kanapki z czekoladą. Kiedy się
odwróciłam, ujrzałam trzy proszące twarzyczki, których
właściciele widać, że byli głodni. Poniekąd spodziewałam się
tego.
Raz
dwa zrobiłam sześć kanapek i ruszyłam do stołu by spokojnie
zjeść.
-Jak
chcecie, to w lodówce macie sok pomarańczowy. - Poinformowałam
chłopaków i zabrałam się do jedzenia. Po kolacji odczułam, że
moja „zepsuta” (tak ją nazywałam) noga zdrętwiała, a
zmęczenie też dało się we znaki. Podczas wstawania znów
doznałabym kontuzji podobnie jak rano, gdyby nie interwencja Kuroko.
-Już
dobrze? - Spytał zaniepokojony.
-T-tak.
- Uśmiechnęłam się jakbym była przekonana o swoim niezdarstwie i
chciałam wstać z trzymających mnie rąk Kuroko, lecz ten wziął
mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Położył mnie w łóżku,
przykrył kołdrą i kazał mi się nie ruszać. Po paru minutach
ujrzałam jego uśmiechniętą buźkę, niosącą herbatę.
Postawił
ją na komodzie, którą wcześniej podnieśliśmy i powiedział, że
to dla mnie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć wyszedł, jednak w
sercu byłam mu wdzięczna za to, że tak się o mnie troszczy.
Serce
zamotało mi jeszcze bardziej niż wtedy, gdy powiedziałam mu jak
bardzo się o niego martwiłam. Goście wrócili z kolacji i położyli
się spać. Próbowałam zasnąć od jakiejś godziny, ale cały czas
myślałam o Kuroko. Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że
jego obecność sprawia, że serce chce wyskoczyć mi z piersi.
Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, jednak gdzieś między 3
a 4 nad ranem udało mi się.
Niestety..
około godziny 8 rano zostałam obudzona przez chłopaków, którzy
nie zauważyli wiaderka stojącego tuż przy drzwiach do łazienki i
weszli w niego. Wyglądałam okropnie. Miałam podkrążone oczy,
byłam blada a co gorsza (tu już nie chodzi o wygląd) miałam z
powodu niewyspania zły humor i wyżywałam się na wszystkich.
-Ktoś
dziś wstał lewą nogą? - Zaśmiał się Rin wyciągając rękę by
mnie przytulić. Odepchnęłam ją i zamknęłam się w łazience.
Ubrałam się, umyłam twarz i wyszłam już trochę rozbudzona.
Zeszłam powoli do kuchni zrobiłam sobie kawę i wróciłam na górę.
Postawiłam ją na komodzie tuż obok pustej szklanki po herbacie,
którą dostałam od Kuroko. Potem tylko złożyłam łóżko,
schowałam pościel, i położyłam się. Zapomniałam zupełnie, że
aby noga wyzdrowiała, muszę leżeć w bezruchu przynajmniej przez
tydzień.
Chłopcy
już poszli,przynajmniej tak mi się zdawało. Leżąc tak na łóżku
ogarnięta myślą, że jestem sama zaczęłam znów rozmyślać o
Kuroko. Jakoś tak się złożyło, że zaczęłam wymyślać różne
historyjki, jak to mógłby mi powiedzieć, że mnie kocha itp. itd.
Dzięki temu udało mi się szybciej zasnąć. Kiedy się obudziłam,
zbliżała się już pora na deser. Wstałam z łóżka z myślą, by
iść zrobić sobie obiad, kiedy na biurku zobaczyłam dopiero
podgrzane naleśniki z czekoladą. Zastanawiałam się, czy to tata
przyjechał w odwiedziny, czy naleśniki same się zrobiły? Jako iż
byłam bardzo głodna, nie zastanawiając się dłużej, sięgnęłam
po talerz i zaczęłam jeść przygotowane jedzenie.
Po
chwili do pokoju wszedł Kuroko.
-Dzień
dobry. - Uśmiechnął się i przysiadł koło mnie.
-Cześć.
To ty przygotowałeś te naleśniki? - Spytałam czerwieniąc się.
-Tak.
A co, nie smakują Ci?
-Nie
nie.. Są pyszne! Dziękuję ci. - Mówiąc to odłożyłam już
pusty talerz na biurko. Wpatrywaliśmy się na siebie przez dość
długi czas, a gdy miałam ochotę by go
pocałować odwrócił wzrok, i zaczął gadać o sprawdzianach
zapowiedzianych na za tydzień. Zrobiło mi się smutno. Kuroko
oczywiście musiał to zauważyć. Zszedł z łóżka, kucnął
przede mną i spytał się mnie czy coś mi się stało lekko się
przy tym rumieniąc. Spojrzałam na niego i znów chciałam
spróbować, kiedy nagle wszedł Kise.
-Przepraszam,
zapomniałem piża...- z jego perspektywy wyglądało, jakbyśmy już
się całowali, więc powoli odsunął się od pokoju. Kuroko wybiegł
za nim z workiem, w którym była jego piżama, ale chłopak dawno
zniknął. Odwrócił się do mnie i głośno zaśmiał się z
zaistniałej sytuacji.
Podszedł
do okna i otworzył je na oścież. Rolety zwinął, kwiaty podlał,
a potem zebrał wszystkie ususzone liście z parapetu. Wpatrywałam
się w niego z podziwem lecz po chwili pomyślałam o tym, że tak
nie powinno być.
-Przestań!
- Kuroko spojrzał na mnie jakby dziwił się, że każę mu
przestać.
-Ale
dlaczego?
-To
ja powinnam zajmować się swoim domem. Nie męcz się. Wróć do
domu, pewnie się o ciebie martwią. - Powiedziałam to tak trochę
ze smutkiem, bo w końcu odkryłam, że naprawdę go kocham. A jego
obecność sprawiała, że czułam się tak jakoś... bezpiecznie?
Nie wiem jak to nazwać.
-Wiedzą,
że jestem u ciebie. Mówiłem im, że przez tydzień nie wrócę. A
do szkoły i tak w tym tygodniu nie warto chodzić bo z powodu
zastępstw mamy po dwie lekcje dziennie.- Na te słowa uśmiechnął
się a chwilę potem zabrał się do zanoszenia talerzy i kubków po
mnie.
-Dziękuję.
- Słowo usłyszał, jednak gdy ze wzruszenia się popłakałam, był
już na dole. Szybko wstałam po chusteczki leżące na biurku i
wytarłam nimi twarz. Byłam pewna, że nie będzie widać po mnie,
że płakałam jednak wracający do pokoju Kurokoś zauważył, że
moja twarz mocno poczerwieniała.
-Co się stało? Płakałaś?! - Od razu zaczął zasypywać mnie
pytaniami.
-Nie..
To jest.. - Uśmiechnęłam się, ponownie się wzruszając. - Po
prostu cieszę się, że tu jesteś! - Wykrzyczałam to i rzuciłam
mu się na szyję jak jakaś nienormalna.
Po
chwili odwzajemnił przytulasa i powiedział coś pod nosem
-Mówiłeś
coś?
-Nic
ważnego.-Odpowiedział. Ogarnęła mnie ciekawość, jednak po
chwili odpuściłam sobie czując ciepło Kuroko. Wtedy właśnie ktośzadzwonił do drzwi.
Odepchnęłam
chłopaka i wstałam na równe nogi.
-Zapomniałam!
-O
czym?
-Mój
kuzyn wprowadza się do mnie na tydzień!
-Kuzyn?-Spytał
jak gdyby zakłopotany.
Pobiegłam
do drzwi kulejąc i otworzyłam je. Tuż zza nich ujrzałam
przystojnego, wysokiego bruneta o ciemnych, zielonych oczach. Ubrany
był w garnitur, a za sobą ciągnął ogromną szarą walizkę.
Stanęłam na chwilę w bezruchu. Nie widziałam go od jakiś pięciu
lat i nie chciało mi się wierzyć, że to on.
-Hej
mała. - Na te słowa mocno mnie przytulił. Kiedy skończył mnie
przytulać wyjął zza swoich pleców bukiet róż, które zaraz
potem mi wręczył. W tym momencie Kuroko stanął na schodach, które
znajdowały się naprzeciwko drzwi. Makoto spojrzał na niego, a
uśmiech zniknął mu z twarzy.
-Ymh..
Przeszkodziłem?
-Niee!
Nie, nie, to nie tak. Znaczy...-Przerwałam jak zwykle zmieniając
kolor twarzy na czerwony. -Mam skręconą kostkę i... Kuroko się
mną zajmował..- Wydusiłam w końcu.-Wejdź, proszę.- Przytachał
walizkę obok sofy i rozsiadł się w fotelu.
Poszłam
do kuchni po ciasto, a zaraz za mną szedł Kuroko.
-To
jest twój kuzyn?
-Tak - Odpowiedziałam.
-Lubisz
go?
-Inaczej
nie pozwoliłabym mu mieszkać ze mną.
-Wiesz..
Ja... Jednak pójdę do domu. - Zebrał ciuchy i wyszedł.
-Czemu
idziesz?! - Wykrzyczałam w drzwiach. Jednak nie odwrócił się i
pobiegł do domu. Zrobiło mi się naprawdę smutno, ale wróciłam
do krojenia ciasta. Makoto podszedł do mnie.
-Nieźle
wyrosłaś. Mmm a ten zapach. - Zaczął obwąchiwać moją szyję.
Czułam się niezręcznie, a z każdym jego oddechem przechodziły
mnie dreszcze.
-Usiądź
przy stole. - Rozkazałam mu. Atmosfera była taka jak zwykle. Kiedyś
widywałam go tylko w różnego typu święta i niekiedy przyjeżdżał
na wakacje odwiedzić moją rodzinę. Jednak zawsze to samo. Zawsze,
podczas jego przyjazdu byłam zaniepokojona, bo obwąchiwał mnie jak
jakiś szaleniec, albo kazał mi przynieść mu jakieś jedzenie.
Odmówić nie mogłam, bo mój „kochany” tatuś zaraz po mnie
wrzeszczał, że się źle zachowuję.
Tym
razem jednak łudziłam się, że wraz ze zmianą wyglądu stanie się
choć trochę mądrzejszy.
Szłam
z ciastem do stołu, kiedy nagle potknęłam się o leżącą na
podłodze poduszkę. Już miałam upaść, kiedy Makoto podbiegł i
wziął mnie na ręce.
-Może
lepiej pójdziesz odpocząć? - Spytał troskliwym głosem jak nigdy.
-Wiesz,
z chęcią. Chciałabym znów móc pograć w koszykówkę. Lekarz
kazał mi przez tydzień nie wychodzić z łóżka, a ja co chwile
coś robię. - Zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżko.
-Idę
pozbieram to ciasto i kawałki talerza, które zostały na podłodze.
- Kiedy zszedł na dół, miałam naprawdę zdziwioną minę.
-Czy
on naprawdę się zmienił? - Wyszeptałam sobie pod nosem.
Tydzień
później.
Równy
tydzień opiekował się mną jak gdyby nic. Po tym tygodniu z kostką
było już dobrze i mogłam wrócić do szkoły. Makoto pojechał już
do nowego mieszkania, a Kuroko do tego czasu w ogóle mnie nie
odwiedzał.
Kiedy
miałam wybrać się do szkoły, jak zwykle dał się we znaki
dzwonek do drzwi. Był to właśnie Tetsuya witający mnie
promieniującym uśmiechem.
-Idziemy
razem do szkoły? - Spytał cały podekscytowany.
-Pewnie!
-A
może pokażesz dziś na treningu w końcu swoje umiejętności
koszykarskie?
-Umm..
Postaram się! - Tymi słowami opuściłam dom i pobiegłam z
Kurokosiem na najbliższy przystanek.
Zajeżdżając
do szkoły spotkaliśmy grupkę chłopaków z klasy, czekających na
mój powrót. Był to Kise, Kagami, Rin, Aomine i (co dziwne) Akise.
Przywitali mnie gorąco, i razem poszliśmy do szkoły. Pierwszym
nauczycielem, który mnie zobaczył był trener.
-Ooo,
widzę z kostką już w porządku?
-Tak
tak.
-Możesz
już trenować?
-Tak.
-To
super. Ale nie wysilaj się jeszcze za bardzo. Poczekaj jeszcze
tydzień a potem pokażesz nam co potrafisz. - Uśmiechnął się i
wszedł do pokoju nauczycielskiego.
-Ojj,
czyli jednak chyba nie pokażesz. - Zesmutniał Kuroko, jednak po
chwili znów się uśmiechnął i wskazał coś na ręce chłopakom.
Później zostałam podniesiona przez wszystkich i wniesiona na salę
gimnastyczną.
Sala
była udekorowana w różnokolorowe wstążki, było mnóstwo
jedzenia, a na scenie, która została wniesiona z auli przygotowywał
się do występu mój ukochany zespół. Kiedy w końcu postawili
mnie na nogi usłyszałam tylko głośne „Wszystkiego najlepszego”
po czym wszyscy będący na sali odwrócili się w naszą stronę i
wykrzyczeli to samo.
-Al..ale
co tu się dzieje? - Spytałam przerażona.
-Zapomniałaś,
że masz urodziny? Oj ty mój głuptasku – Kuroko zbliżył się i
przytulił mnie. - Masz być zdrowa i zbierać dobre oceny, a co
najważniejsze masz być szczęśliwa! - Po tych słowach reszta
chłopaków przyłączyła się do kolegi i ścisnęła mnie mocno.
-Zaczynam
się dusić! - Wykrztusiłam po czym mnie puścili.
-Dziękuję.
To wy to wszystko zorganizowaliście? Nie trzeba było. Na prawdę.
-Wiemy.
To był pomysł Kuroko i nie wiedzieć czemu był w to bardzo
zaangażowany. - Uśmiechnął się Kise obejmując i rzucając
podejrzliwe spojrzenia Kurokocchiemu. Wszyscy oddalili się aby coś
zjeść, jednak Akise został wpatrując się we mnie obojętnym
wzrokiem.
-Ty
też dałeś się w to wciągnąć? - Próbowałam zagadać, bo
atmosfera robiła się trochę nie przyjazna.
-Nie.
- Odwrócił się gwałtownie tak, jakby właśnie się na mnie
obraził.
-No..
to ja może sobie już pójdę. - Zaoferowałam i powoli schodziłam
ze schodów.
-Czekaj!
- Wykrzyczał i złapał mnie za ramię.
Zza
kurtki wyciągnął mały pakunek i wręczył mi go. Po tym wyszedł
z sali.
-Czemu
tak stoisz? Chodź, Taka czeka na Ciebie na scenie! - Kise wypchnął
mnie w stronę sceny i zawołał:
-Ona
już gotowa, możecie pomału zaczynać! - Na znak cały zespół
zaczął przemawiać przekazując sobie mikrofon z ręki do ręki.
Każdy po kolei życzył mi wszystkiego najlepszego po czym mikrofon
wrócił do głównego wokalisty.
-A
teraz chodź tu. Mam dla ciebie małą niespodziankę. - Uśmiechnął
się.
Kiedy
zbliżyłam się ku niemu, złapał mnie za biodra, obrócił i po
chwili znalazłam się na jego kolanach. Chwilę potem usłyszałam
jak jego cudowny głos rozbrzmiał się na całą salę. Zaczął
śpiewać „happy birthday to you”.
Po
piosence na scenę wszedł Kuroko i w imieniu całego zespołu
wręczył mi ogromny bukiet róż. W środku znalazłam bilet na
koncert w Salemville 27 września.
-To
taki malutki upominek ode mnie. - Szepnął Kuroko i wycofał się na
zaplecze. Łzy spłynęły mi po policzkach niczym kropla deszczu po
oknie. Oczywiście ze szczęścia.
Taka
zaczął od jednej z moich ulubionych piosenek czyli „Re:make”.
Po
chwili powiedział mi abym wstała a zaraz po mnie wstał i on. Złapał
mnie za rękę i odwrócił się ku publiczności. Śpiewał i
śpiewał a uczniowie... i nauczyciele bawili się niczym na jakiejś
nocnej imprezie.
Po
piosence zeszłam ze sceny. Podeszłam do stojącego tuż obok
dyrektorki Kuroko i przytuliłam go. Podziękowałam mu i wróciłam
pod scenę.
Po
imprezce wszyscy wróciliśmy do domu. Kise odprowadził mnie jako
jedyny, więc zaproponowałam mu herbatkę.
-Nie
będę Cię męczył. Pewnie i tak jesteś wykończona.
-Wcale
nie. Wejdź, proszę. - Rzuciłam się na odwróconego już do mnie
plecami Kise i zaciągnęłam go do domu.
-No
dobra dobra. - Dał mi buziaka w policzek i zabrał się do
rozbierania butów.
Ściągnęłam
płaszcz, a on wziął go ode mnie i powiesił na wieszaku.
-Dziękuję.
- Chwile milczenia. - Czuj się jak u siebie w domu. - Zasiadł
wygodnie na sofie. Próbowałam włączyć nam telewizję ale bez
skutku. - Chyba nie ma prądu.
-Eee
tam. Można się dobrze bawić i bez prądu prawda? - Rzucił na mnie
typowo flirciarskie spojrzenie, co poskutkowało tym, że się
zestresowałam i poszłam po ice tea z lodówki. Nalałam ją do
szklanek, które położyłam na małych talerzykach gdzie nałożone
były po dwa ciasteczka a następnie zaniosłam je do pokoju.
Zbliżał
się wieczór. Na dworze niebo zaczynało robić się ciemne a ulice
szarzały, a więc jak łatwo się domyślić w domu bez prądu też.
Poszłam na przedpokój i wyciągnęłam z szafki cztery małe
pachnące świeczki, które później rozstawiłam na meblach.
Kiedy
chciałam usiąść na sofie, Kise pociągnął mnie do siebie tak,
że wylądowałam na jego kolanach. Jego usta powoli zbliżały się
do mojej szyi, co czułam wraz z jego ciepłym zbliżającym się
oddechem. Zaczął mnie po niej całować. Rozkosz jaką wtedy
poczułam była nie do opisania. Było to tak mocne uczucie, że
zacisnęłam mocno rękę na jego udzie. Po tym Kise uśmiechnął się
i położył mnie na sofie. Patrzył się we mnie tak przez chwilę
po czym szybko zbliżył się ku mojej twarzy. Oparty rękoma o sofę
musnął mnie ustami o usta i delikatnie pocałował. Jednak całe
zdarzenie widział Rin, bo nim głębiej wczułam się w pocałunek
poczułam głośny huk.
Kise
odskoczył z sofy tak, jakby chciał się jak najszybciej
usprawiedliwić. Rin podszedł do niego i złapał go za kołnierz
jego kraciastej koszuli.
-Więc
to jest to twoje „muszę iść do pracy, mam na nocną zmianę”
tak?!
-Pfh
– Odfuknął Kise. - Na tę odpowiedź Rin uderzył Kise z pięści
w twarz. Zaczęli się bić. Przez chwilę nie wiedziałam co robić,
jednak starałam się ich jakoś rozdzielić. Podczas ich walki sama
zostałam uderzona i upadłam na podłogę. Poleciała mi krew z nosa i kapnęła na podłogę. Po fakcie, Rin przestał napastować Kise i
zaczął mnie przepraszać.
-Wybacz
mała. Nie chciałem. To nie było specjalnie!
-N..nic
nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po chusteczkę,
którą później przyłożyłam do nosa.
Kiedy
w końcu krew przestała mi lecieć zaczęłam ich żegnać przy czym uderzyłam ich w głowę, przytuliłam i powiedziałam: -
Macie mi się głuptasy nie bić, bo ranicie mnie tym.
-Przepraszamy.
- Wypowiedzieli obaj pochylając się przede mną. Kise chciał mnie
pocałować na dobranoc jednak odepchnęłam go.
-Wybacz
ja.. nie.. nie mogę! - Zamknęłam przed nimi drzwi.
Siadłam
pod drzwiami i myślami wybiegłam poza mój dom. Gdy pomyślałam o
pocałunku z Kise, serce zaczęło mi mocniej bić.
-Zdaje
się, że go kocham... ale... ja przecież kocham Kuroko.. Głupie
serce! - Miałam ogromne wyrzuty do swojego serca.
Następnego
dnia z powodu burzliwych myśli nie potrafiłam skupić się na
nauce. Kise i Rin wciąż rzucali na siebie nieprzyjemnie spojrzenia,
a Kuroko nie przyszedł do szkoły.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za parę dni jak przyjadę wstawię mini 3 rozdział <o ilę nie zapomnę> . Co w nim będzie? Dowiecie się już niebawem :)
Do tego rozdział 4 już w drodze. Jak widzicie ten jest bardzo długi i już wam zaspoileruję, że 4 będzie najprawdopodobniej bardzo krótki i będzie kończył to opowiadanie ;c No ale może coś się zmieni i moja wena twórcza nie pozwoli mi na skrócanie opowiadania i na kończenie go?
No zobaczymy. A tym czasem zapraszam do komentowania :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz