1xff#ffffffxff2xffKurokoxfxxfxKagamixfxxfxMurasakibaraxfxxfxKisexfxxfxShioxfxxfxKoszykówkaxfxxfx♥xfxxfxRinxfxxfxSeirinxfxxfxMidorimaxff20xff100xff100xff3xff0xff50xff0

niedziela, 22 czerwca 2014

Zapowiadany mini rozdział i... zapowiedź! :)

Mini 3 rozdział.
Wyjaśnienie: Jakie umiejętności ma Shio?
Z myśli Aomine'a”
-W grze Shio było widać postępy. Rzucała się na piłkę dużo skuteczniej niż wcześniej, szybciej biegała i w końcu ogarniała co się dzieje na boisku. Teraz widać było, że cały czas miała zamieszane myśli jednak kiedy w końcu się ogarnęła, udało nam się dostrzec jej prawdziwy talent... Był to szybki wsad z strasznie wysokim skokiem. Wyglądało to mniej więcej tak:
Kagami zabrał jej piłkę i biegł w stronę kosza. Wściekłość Shio sprawiła, że pobiegła za nim niczym babcie za promocjami. Wybiła mu piłkę i biegła w kierunku kosza przeciwników. Pod koszem nie było nikogo, ponieważ wszyscy pędzili za Kagamim a więc miała ogromne pole do popisu. W końcu będąc pod koszem wyskoczyła tak wysoko, że spokojnie mogła usiąść na obręczy kosza i … zrobiła cudowny, mocny i zupełnie nie wjej stylu wsad. Jednak szkoda, że jest mało wytrenowana w boisku, bo myślę, że była by naprawdę niesamowicie silnym zawodnikiem. Jednak wierzę, że uda jej się osiągnąć tę siłę.


Zapowiedź rozdziału 4.

Zbliżały się wakacje: plaża, woda, ciepło, stroje kąpielowe, chłopcy w kąpielówkach. Jednak do tych upragnionych dni zostały nam jeszcze dwa tygodnie. Co się wydarzy podczas wakacji? Przeczytacie o tym już wkrótce :)




środa, 18 czerwca 2014

Rozdział III :))

Rozdział 3
Rano obudziłam się dość wcześnie. Jak zawsze zrobiłam sobie kawę i rozmyślałam nad swoim życiem. Już od samego początku czułam napływającą do mnie energię. Kiedy tylko pomyślałam, że dziś będę mogła wykazać się moimi koszykarskimi umiejętnościami przechodziły mnie ciarki. Miałam nadzieję, że nie zawiodę chłopaków.
Póki miałam czas postanowiłam posprzątać trochę w domu. W końcu miałam znajomych, których mogłam w każdej chwili zaprosić do siebie. Za niedługo zresztą zbliżały się moje urodziny i chciałam zrobić przyjęcie. Krótko po wysprzątaniu domu przebrałam się w codzienne ciuchy a potem przysnęłam na stole w kuchni. Obudził mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłam je, a zza nich ujrzałam Kuroko.
-Przepraszam, że tak wcześnie. Obudziłem cię?
-Nic nie szkodzi. Obudziłam się już z półtorej godzinki temu. - Zaprosiłam go do domu.
-Chciałbyś kawy albo herbaty?
-Nie,dziękuję. Piłem u siebie. Wczoraj u mnie zostawiłaś telefon dlatego przyszedłem ci go oddać.
-Oh dziękuję. Nawet nie zauważyłam. - Wzięłam komórkę i spakowałam do plecaka.
-Skoro mam z kim się podzielić to masz. - Z szafki nad głową Kurokosia wyciągnęłam rafaello.
-Itadakimasu! - Powiedziałam dla żartów i zaczęłam otwierać pierwszego cukierka. Kuroko też wziął jednego i zaczął bawić się z papierkiem. Chwilę później udało mu się go otworzyć.
-Też nie możesz się doczekać treningów? - Spytałam.
-Tak. Dawno nie grałem w kosza.
Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i od razu zostałam przytulona przez Rina.
-Co ty robisz? - Spytałam przerażona. Rin zaczął się przybliżać do mnie.
-Zostaw ją. - Kuroko mówiąc to był bardzo poważny.
-O, to ty. Nie zauważyłem cię. - Puścił mnie, podszedł do stolika patrząc na Kurokocchiego gniewnym wzrokiem i usiadł na krześle.
-Co ty tu robisz? - Spytał rozzłoszczony Rin.
-Przyszedłem oddać jej telefon, który zostawiła u mnie wczoraj w nocy.
-Byłaś u niego wczoraj?! To przez ciebie nie było jej w szkole! - Złapał Kuroko za bluzę,przyciągnął do siebie i chciał go uderzyć. Podbiegłam jak najszybciej i stanęłam pomiędzy nimi twarzą do Rina.
-Co ty robisz?!
-Ehh, nic. - Burknął pod nosem i usiadł.
Zbliżała się godzina dziewiąta, więc zaczęliśmy już się powoli zbierać. Ubrałam bluzę, założyłam plecak i wyszliśmy. Przez całą drogę chłopaki nie odzywali się do siebie. Pod szkołą Kuroko poszedł do znajomych spytać się o coś a Rin zaproponował:
-Shio, chodź ze mną. - Poszłam bezmyślnie za Rinem. Zaprowadził mnie za stodołę, gdzie były rzeczy do sali gimnastycznej.
-A teraz dokończę to, co ten debil mi przerwał. - Popchnął mnie na ścianę, podparł się o nią przede mną i zaczął się do mnie zbliżać. Nasze usta się spotkały po czym nastąpił pocałunek. Jednak nie skończyło się tylko na tym. Rin zaczął ściągać mi bluzkę co mnie mocno rozzłościło. Uderzyłam go w brzuch po czym zabierając swój plecak z ziemi pobiegłam do szkoły.
-Shio. Stało się coś? Czemuś taka zmachana? - Spytał zaniepokojony Kise odrzucając grzywkę na bok.
-Nic takiego. - Mój fałszywy uśmiech poszedł w ruch. Byłam przerażona bardziej niż kiedy w dzieciństwie dowiedziałam się, że Święty Mikołaj nie istnieje. Weszłam do klasy wciąż zachowywałam się tak jak wcześniej. Dzięki temu, że Rin siedział daleko w tyle za mną a Kuroko był dla mnie dziś wyjątkowo miły, zapomniałam o całym zdarzeniu koło stodoły.
W końcu nadszedł czas na trening. Przebrałam się i wyszłam gotowa na salę. Dzisiejszy czas przed treningiem wyglądał zupełnie inaczej niż w pierwszym dniu. Wszyscy zamiast się bić rozgrzewali się i nawet nie rozmawiali. Zaraz po mnie wszedł Kuroko oznajmiając dlaczego tak się dzieje.
-Podobno trener jest bardzo surowy i za każde wymienione z kimś zdanie jest sto pompek i dwadzieścia okrążeń wokół sali.
-Ciężka sprawa! - Zaśmiałam się i przeszłam wraz z nim do rozgrzewki.
Po jakiś piętnastu minutach przyszedł trener popijając poranną kawę. Kazał nam usiąść naprzeciwko niego i słuchać co ma nam do powiedzenia. Posłuchaliśmy go i zamieniliśmy się w słuch.
-Więc... dziś zagramy w mecza! - Po tych słowach trener usłyszał bardzo głośne oklaski i odgłosy typu „yahoo”.
-Widzę, że bardzo się cieszycie. Jednak pamiętajcie, że już za nie całe cztery miesiące mamy pierwsze zawody z bardzo silnymi zawodnikami. Musimy pokazać im, że liceum Seirin jest najlepsze. Na treningach jak i na zawodach macie się starać jak najbardziej potraficie zrozumiano?!
-Tak! - Odezwał się klasowy chór energicznie wstając i zabierając się do pracy. Murasakibara poszedł po piłkę a Akashi i Kuroko grali w kamień papier nożyce. Wygrał Akashi przez co jako pierwszy wybierał członka drużyny. Po jego minie było widać, że nie bardzo mi ufa w umiejętnościach koszykarskich, więc postanowił wziąć podjaranego Kagamiego, który stał tuż obok mnie. Następnie wybierał Kuroko. Błądząc wzrokiem po uczniach spojrzał na mnie, uśmiechnął się i odpowiedział z dumą.
-Shio! - Ucieszyłam się jako iż ktoś jednak we mnie wierzy. Po skończeniu wybierania powstały takie składy:
  1. Kuroko, Shio, Midorima, Tenshi, Tsubaki, Kiba
  2. Akashi, Kagami, Rin, Kise, Murasakibara, Fuuto
Zaczął się pierwszy mecz. Na początku oczywiście wyrzucanie piłki, zabieranie i próbowanie dostania się pod kosz. Po nieudanej próbie wrzucenia piłki do kosza przez Fuuto rozpoczęła się prawdziwa rozgrywka. Dziwiłam się, że krew się tam nie polała. Wszystkich opętały takie same emocje. Graliśmy, jakby od tej gry zależało nasze życie. Cóż, nie dość, że chcieliśmy się wykazać przed trenerem, to jeszcze po prostu kochaliśmy grać w kosza. To właśnie stąd te emocje. Trener oczywiście w tym czasie jadł sobie spokojnie serek bananowy. Nie zważał na to, czy ktoś komuś przypadkiem oka nie wybije.
Piłka była znowu po naszej stronie. Tenshi złapał piłkę i został otoczony przez drużynę Akashiego. Kuroko wskazywał by chłopak podał mu piłkę. Tenshi nie miał wyjścia, więc rzucił ją do niego. Ku mojemu zdziwieniu Kuroko ledwo co dotknął piłkę a ona już znalazła się u Midorimy. Midorima przystanął na trzecim metrze i nie zastanawiając się ani chwili wyrzucił piłkę. W tym momencie moje emocje jeszcze bardziej oszalały. Nie wiedziałam czy uda mu się trafić a byłyby to nasze pierwsze punkty. Jakimś cudem piłka wpadła prościutko do kosza.
-Gratulacje Midorima, Kuroko. Dzięki waszemu zagraniu zdobyliśmy punkt! - Wydarł się Tsubaki na co Akashi odpowiedział mu zwykłym „phi”. Kilka minut później trener w końcu zarządził przerwę. Wszyscy zdyszani podbiegli do swoich butelek z wodą i zaczęli pić.
-Ta gra jest piękna. Dawno tak dobrze się nie bawiłam! A tak poza tym. Kuroko, co to było za podanie? Było świetne!
-To jest właśnie moja specjalność. - Zarumienił się i położył na ławce by trochę odpocząć.
Zaczęłam myśleć o sobie. „Dlaczego nie zrobiłam nic co było tak chwalone w poprzednich szkołach? Czy to przez stres? A może już się oduczyłam grać w koszykówkę? Nie wiem, ale wiem, że w następnej rundzie postaram się dwa razy bardziej.”.
Zaczęła się druga runda. Rozpoczęła się tak samo jak poprzednia wyrzuceniem piłki zabieraniem i próbą rzucania do kosza. Po kilku minutach walki udało mi się wywalczyć piłkę. Zaczęłam biec w stronę kosza. Kiedy w końcu się pod nim znalazłam chciałam skoczyć, jednak Akashi próbując odebrać mi piłkę popchnął mnie na ziemię przez co źle stanęłam i coś zrobiłam sobie z kostką. Kiedy trener to zobaczył wyszedł z sali gimnastycznej do pokoju trenerów. Czułam okropny ból, jednak śmiałam się z tego. Akashi zaczął mnie przepraszać.
-A za co ty mnie przepraszasz?! Pewnie teraz nie będę miała treningów przez parę dni ale to nie twoja wina, że źle stanęłam. - Obdarzyłam go promiennym uśmiechem przez co sam się uśmiechnął. Trener przybiegł, pomógł mi wstać, zaprowadził mnie na ławkę i kazał się położyć. Uniósł moją nogę i podłożył pod nią piłkę lekarską. Chwilę później spryskał mi nogę czymś zimnym i strasznie śmierdzącym. Potem dał mi lód i przyłożył do kostki.
-No co jest chłopaki? Jak się nie boicie to ruszać się i grajcie dalej. Weźcie Aomine zamiast Shio. - Odwrócili się i zaczęli grać. Patrzyłam na nich. Ich ruchy, miny i sposoby grania wyrażały ich emocje ukazujące jak bardzo kochają koszykówkę Podczas, gdy trener zajmował się moją nogą usłyszałam rozmowę Tsubakiego z Tenshim.
-Dobrze jest. Ona i tak była słaba a do tego nic nie robiła.
-No. Fatalna była. - Zrobiło mi się przykro.
-Gdyby nie Akashi..ehh – Burknęłam pod nosem.
-Mówiłaś coś? - Spytał trener
-Nie nie. - Odpowiedziałam. - Trenerze, kiedy będę mogła ćwiczyć?
-To musisz spytać lekarza, bo niestety ale akurat na tym się nie znam.
-Aha, dobrze.
Mecz zakończył się wygraną mojej drużyny 22;18.
-Sądzę, że nie jest źle z tą nogą i już nie długo będziesz mogła ćwiczyć. Nie przejmuj się tym co mówią chłopaki, bo jak na dziewczynę całkiem dobrze ci szło.
-Nie przejmuje się. Z resztą, to moja wina. Tak długo zwlekałam z prawdziwą grą, że to się odegrało na mnie.
Przez cały czas szkolny i drogę do domu Kuroko pomagał mi w chodzeniu, ponieważ bolało mnie gdy stawiałam nogę na ziemi. W domu podziękowałam mu za pomoc.
-To dla mnie przyjemność! - Odpowiedział z takim entuzjazmem jak nigdy.
Po około dwóch godzinach postanowiłam pójść do lekarza. Kuroko oczywiście się uparł żeby iść razem ze mną. Wyciągnęłam z pustego, wielkiego i zakurzonego garażu dwie kule, bym znowu nie musiała polegać tylko na Kuroko i wyszliśmy. Po drodze naszła mnie ochota na coś słodkiego, więc musieliśmy wstąpić do pobliskiego sklepu. Potem zobaczyłam kobietę ze stadem szczeniaczków i oczywiście musiałam wszystkie po kolei pogłaskać. Kiedy w końcu dotarliśmy na miejsce, musieliśmy stanąć w kilometrowej kolejce. Podczas czekania wymyślałam najróżniejsze tematy żeby tylko Kuroko się nie zanudził.
-Jakie dziewczyny lubisz? - „Co to za pytanie wymyśliłam?” Pomyślałam.
-Hmm. Ciekawe pytanie! Do tej pory spotkałem taką jedną dziewczynę moich marzeń. Lubię dziewczyny miłe, które nie ukrywają swojego prawdziwego „ja” i dbają o relacje ze swoimi przyjaciółmi bez względu na wszystko. A ty, jakich lubisz facetów?
-Wyluzowanych, miłych, dbających o relacje z przyjaciółmi... - Było mi dziwnie tak opowiadać mu o typach chłopaków, których lubię ale to przecież w końcu ja wymyśliłam tak głupie pytanie. Pytaliśmy się tak przez następne kilkadziesiąt minut po czym z gabinetu wyszła młoda kobieta z dzieckiem. Zaraz za nią wyszedł lekarz i zaczął czytać moje nazwisko.
-Yakami Shio?
-To ja! - Wykrzyczałam.
-Zapraszam. - Weszłam do środka. Po dziesięciu minutach wyszłam uradowana z karteczką w ręce.
-I co? - Spytał zainteresowany Kuroko.
-Powiedział, że jeśli do końca tygodnia poleżę w domu, to już w następnym będę mogła ćwiczyć. Potem wypisał mi to zwolnienie i powiedział bym poprosiła kogoś z klasy o dostarczenie tego do wychowawcy – Zrobiłam maślane oczka.
-Pewnie pewnie, zaniosę. - Wziął ode mnie karteczkę i uśmiechnął się. Po wszystkim odprowadził mnie. Kiedy na sam koniec mnie przytulił, poczułam, że moje serce drży. Jednak starałam się tym zbytnio nie przejmować.

Następnego dnia zostałam brutalnie obudzona przez budzik, którego zapomniałam wyłączyć. Postanowiłam się jeszcze położyć jednak po kilku minutach zadzwonił telefon. Podniosłam się z łóżka zapominając o kostce i rzuciłam się w jego stronę z myślą, że to któryś z chłopaków. Postawiłam nogę na podłodze po czym poczułam okropny ból i przewróciłam się. Doczołgałam się do kul i próbowałam się podnieść trzymając się za górę komody. Jednak komoda spadła na mnie. Nie była ciężka więc nabyło mi tylko trochę siniaków. Kiedy wreszcie dobiegłam do telefonu okazało się, że to dzwonił tylko mój kuzyn Makoto.
-Hej Shio.
-O, cześć.
-Masz może chwilkę?
-Jasne.
-Chciałbym cię zapytać, czy mógłbym przyjechać do ciebie tak na jakiś tydzień? Właśnie przeprowadzam się do twojej miejscowości ale około tygodnia będą trwały remonty w moim mieszkaniu. A tak poza tym dawno się nie widzieliśmy i chętnie pospędzał bym trochę czasu z moją młodszą kuzyneczką.
-Pewnie, że możesz. Kiedy byś przyjechał?
-Jutro tak koło osiemnastej.
-Okej. - Rozłączyliśmy się. Wróciłam do łóżka i włączyłam sobie telewizor.
W telewizji nie leciało nic ciekawego więc po paru minutach ponownie zasnęłam. Kilka godzin później obudził mnie ponowny telefon.
-Erghh.. Jak to znowu Makoto to go zabiję. - Burknęłam i wstałam po telefon.
-Halo?
-No cześć. Otworzysz? Jesteśmy pod twoim domem! - To był Kise. Jak zwykle miał opływający radością głos. Odłożyłam słuchawkę, ubrałam się szybko i zeszłam na dół otworzyć im drzwi.
Po otwarciu, ujrzałam trzy wesołe buzie rzucające mi się na szyję. Po okazaniu tej jakże wielkiej sympatii usiedli na kanapie szepcząc coś pomiędzy sobą. Po namowie chłopaków Kuroko ruszył się z kanapy.
-Proszę, to dla ciebie. - Zarumienił się tak mocno, że chwilowo przypominał mi pomidora. - Po...pomyśleliśmy, że możesz mieć ochotę na c..coś słodkiego i przynieśliśmy ci tę cze..czekoladę. - W tym czasie reszta też podeszła i wszyscy w jednej chwili mnie mocno przytulili wymawiając takie słowa: „Mamy nadzieję, że szybko wrócisz do szkoły.”
Miło mi było, że ktoś mnie jednak lubi i przychodzi mnie odwiedzić.
Pogadaliśmy troszkę o sprawdzianach, które zostały zapowiedziane na przyszły tydzień i poszliśmy do mnie do pokoju pograć trochę na komputerze.
Podczas, gdy wchodziliśmy do niego, przypomniałam sobie, że nie postawiłam komody na swoje miejsce. Chłopcy byli w lekkim szoku.
-A co tu się stało?- Spytał zaniepokojony Kise.
-A nic. Przewróciłam to, gdy próbowałam wstać z podłogi.
-Aha.. - Chwila ciszy – To co ty robiłaś na podłodze?!
-Telefon zadzwonił, myślałam, że to Wy.... znaczy, ktoś bliski i zapomniałam o tym żeby nie stawać na kostce..
-Ojj ty moja łamago kochana. - Trzecią osobą jaka przyszła do mojego domu był Rin, i to właśnie on wypowiedział te słowa.
Spojrzałam na niego z pogardą. Rin przestał się uśmiechać tak jak to robił przed chwilą i orzekł:
-A ty jak zwykle nie znasz się na żartach. Pff.
-Ja już znam twoje pojęcie „żartów” - odparłam a wzrok pozostałych zatrzymał się na naszej dwójce zaciekawionym wzrokiem.
Usiadłam na obrotowym krześle przy moim komputerze, i włączyłam urządzenie nogą. Wzrok wszystkich padł na mnie ze zdumieniem tak, jak gdyby nigdy nie widzieli dziewczyny, która ma na tyle lenia, żeby włączać komputer nogą.
Popykaliśmy przez parę godzin w battlefield'a, a na przyjemnie spędzonym czasie, dzień zleciał w okamgnieniu.
Postanowiłam pożegnać towarzystwo i pójść spać, jednak goście przywlekli z przedpokoju plecaki i wyjęli z nich śpiwory, piżamki (oczywiście sam dół) i szczoteczki do zębów. Moja mina była nie do opisania.
-Zostaniemy z Tobą.. Przynajmniej dziś nie będziesz sama!-Byłam zła, a jednocześnie cieszyłam się, że nie chcą abym zostawała sama na noc.
Poszli się przebrać jeden po drugim a potem rozłożyli swoje śpiwory w moim małym, ledwie mieszczącym biurko, szafki i łóżko pokoju i położyli się spać. Delikatnie przechodząc po śpiworach tak aby nikogo nie nadepnąć szłam ku mojemu łóżku. Kiedy położyłam się wygodnie, otulając swoje ciało kołdrą, poczułam wibracje w brzuchu a potem usłyszałam głośny dźwięk głodnego brzucha.
-Jak mogłam zapomnieć o kolacji?! - Wykrzyczałam i zerwałam się równo na nogi depcząc przy tym Kise po łydkach. - Wybacz. - Zeszłam na dół i prędko przygotowałam sobie kanapki z czekoladą. Kiedy się odwróciłam, ujrzałam trzy proszące twarzyczki, których właściciele widać, że byli głodni. Poniekąd spodziewałam się tego.
Raz dwa zrobiłam sześć kanapek i ruszyłam do stołu by spokojnie zjeść.
-Jak chcecie, to w lodówce macie sok pomarańczowy. - Poinformowałam chłopaków i zabrałam się do jedzenia. Po kolacji odczułam, że moja „zepsuta” (tak ją nazywałam) noga zdrętwiała, a zmęczenie też dało się we znaki. Podczas wstawania znów doznałabym kontuzji podobnie jak rano, gdyby nie interwencja Kuroko.
-Już dobrze? - Spytał zaniepokojony.
-T-tak. - Uśmiechnęłam się jakbym była przekonana o swoim niezdarstwie i chciałam wstać z trzymających mnie rąk Kuroko, lecz ten wziął mnie na ręce i zaniósł do pokoju. Położył mnie w łóżku, przykrył kołdrą i kazał mi się nie ruszać. Po paru minutach ujrzałam jego uśmiechniętą buźkę, niosącą herbatę.
Postawił ją na komodzie, którą wcześniej podnieśliśmy i powiedział, że to dla mnie. Zanim zdążyłam coś powiedzieć wyszedł, jednak w sercu byłam mu wdzięczna za to, że tak się o mnie troszczy.
Serce zamotało mi jeszcze bardziej niż wtedy, gdy powiedziałam mu jak bardzo się o niego martwiłam. Goście wrócili z kolacji i położyli się spać. Próbowałam zasnąć od jakiejś godziny, ale cały czas myślałam o Kuroko. Nie potrafiłam przestać myśleć o tym, że jego obecność sprawia, że serce chce wyskoczyć mi z piersi. Przez pół nocy nie mogłam zasnąć, jednak gdzieś między 3 a 4 nad ranem udało mi się.
Niestety.. około godziny 8 rano zostałam obudzona przez chłopaków, którzy nie zauważyli wiaderka stojącego tuż przy drzwiach do łazienki i weszli w niego. Wyglądałam okropnie. Miałam podkrążone oczy, byłam blada a co gorsza (tu już nie chodzi o wygląd) miałam z powodu niewyspania zły humor i wyżywałam się na wszystkich.
-Ktoś dziś wstał lewą nogą? - Zaśmiał się Rin wyciągając rękę by mnie przytulić. Odepchnęłam ją i zamknęłam się w łazience. Ubrałam się, umyłam twarz i wyszłam już trochę rozbudzona. Zeszłam powoli do kuchni zrobiłam sobie kawę i wróciłam na górę. Postawiłam ją na komodzie tuż obok pustej szklanki po herbacie, którą dostałam od Kuroko. Potem tylko złożyłam łóżko, schowałam pościel, i położyłam się. Zapomniałam zupełnie, że aby noga wyzdrowiała, muszę leżeć w bezruchu przynajmniej przez tydzień.
Chłopcy już poszli,przynajmniej tak mi się zdawało. Leżąc tak na łóżku ogarnięta myślą, że jestem sama zaczęłam znów rozmyślać o Kuroko. Jakoś tak się złożyło, że zaczęłam wymyślać różne historyjki, jak to mógłby mi powiedzieć, że mnie kocha itp. itd. Dzięki temu udało mi się szybciej zasnąć. Kiedy się obudziłam, zbliżała się już pora na deser. Wstałam z łóżka z myślą, by iść zrobić sobie obiad, kiedy na biurku zobaczyłam dopiero podgrzane naleśniki z czekoladą. Zastanawiałam się, czy to tata przyjechał w odwiedziny, czy naleśniki same się zrobiły? Jako iż byłam bardzo głodna, nie zastanawiając się dłużej, sięgnęłam po talerz i zaczęłam jeść przygotowane jedzenie.
Po chwili do pokoju wszedł Kuroko.
-Dzień dobry. - Uśmiechnął się i przysiadł koło mnie.
-Cześć. To ty przygotowałeś te naleśniki? - Spytałam czerwieniąc się.
-Tak. A co, nie smakują Ci?
-Nie nie.. Są pyszne! Dziękuję ci. - Mówiąc to odłożyłam już pusty talerz na biurko. Wpatrywaliśmy się na siebie przez dość długi czas, a gdy miałam ochotę by go pocałować odwrócił wzrok, i zaczął gadać o sprawdzianach zapowiedzianych na za tydzień. Zrobiło mi się smutno. Kuroko oczywiście musiał to zauważyć. Zszedł z łóżka, kucnął przede mną i spytał się mnie czy coś mi się stało lekko się przy tym rumieniąc. Spojrzałam na niego i znów chciałam spróbować, kiedy nagle wszedł Kise.
-Przepraszam, zapomniałem piża...- z jego perspektywy wyglądało, jakbyśmy już się całowali, więc powoli odsunął się od pokoju. Kuroko wybiegł za nim z workiem, w którym była jego piżama, ale chłopak dawno zniknął. Odwrócił się do mnie i głośno zaśmiał się z zaistniałej sytuacji.
Podszedł do okna i otworzył je na oścież. Rolety zwinął, kwiaty podlał, a potem zebrał wszystkie ususzone liście z parapetu. Wpatrywałam się w niego z podziwem lecz po chwili pomyślałam o tym, że tak nie powinno być.
-Przestań! - Kuroko spojrzał na mnie jakby dziwił się, że każę mu przestać.
-Ale dlaczego?
-To ja powinnam zajmować się swoim domem. Nie męcz się. Wróć do domu, pewnie się o ciebie martwią. - Powiedziałam to tak trochę ze smutkiem, bo w końcu odkryłam, że naprawdę go kocham. A jego obecność sprawiała, że czułam się tak jakoś... bezpiecznie? Nie wiem jak to nazwać.
-Wiedzą, że jestem u ciebie. Mówiłem im, że przez tydzień nie wrócę. A do szkoły i tak w tym tygodniu nie warto chodzić bo z powodu zastępstw mamy po dwie lekcje dziennie.- Na te słowa uśmiechnął się a chwilę potem zabrał się do zanoszenia talerzy i kubków po mnie.
-Dziękuję. - Słowo usłyszał, jednak gdy ze wzruszenia się popłakałam, był już na dole. Szybko wstałam po chusteczki leżące na biurku i wytarłam nimi twarz. Byłam pewna, że nie będzie widać po mnie, że płakałam jednak wracający do pokoju Kurokoś zauważył, że moja twarz mocno poczerwieniała.
-Co się stało? Płakałaś?! - Od razu zaczął zasypywać mnie pytaniami.
-Nie.. To jest.. - Uśmiechnęłam się, ponownie się wzruszając. - Po prostu cieszę się, że tu jesteś! - Wykrzyczałam to i rzuciłam mu się na szyję jak jakaś nienormalna.
Po chwili odwzajemnił przytulasa i powiedział coś pod nosem
-Mówiłeś coś?
-Nic ważnego.-Odpowiedział. Ogarnęła mnie ciekawość, jednak po chwili odpuściłam sobie czując ciepło Kuroko. Wtedy właśnie ktośzadzwonił do drzwi.
Odepchnęłam chłopaka i wstałam na równe nogi.
-Zapomniałam!
-O czym?
-Mój kuzyn wprowadza się do mnie na tydzień!
-Kuzyn?-Spytał jak gdyby zakłopotany.
Pobiegłam do drzwi kulejąc i otworzyłam je. Tuż zza nich ujrzałam przystojnego, wysokiego bruneta o ciemnych, zielonych oczach. Ubrany był w garnitur, a za sobą ciągnął ogromną szarą walizkę. Stanęłam na chwilę w bezruchu. Nie widziałam go od jakiś pięciu lat i nie chciało mi się wierzyć, że to on.
-Hej mała. - Na te słowa mocno mnie przytulił. Kiedy skończył mnie przytulać wyjął zza swoich pleców bukiet róż, które zaraz potem mi wręczył. W tym momencie Kuroko stanął na schodach, które znajdowały się naprzeciwko drzwi. Makoto spojrzał na niego, a uśmiech zniknął mu z twarzy.
-Ymh.. Przeszkodziłem?
-Niee! Nie, nie, to nie tak. Znaczy...-Przerwałam jak zwykle zmieniając kolor twarzy na czerwony. -Mam skręconą kostkę i... Kuroko się mną zajmował..- Wydusiłam w końcu.-Wejdź, proszę.- Przytachał walizkę obok sofy i rozsiadł się w fotelu.
Poszłam do kuchni po ciasto, a zaraz za mną szedł Kuroko.
-To jest twój kuzyn?
-Tak - Odpowiedziałam.
-Lubisz go?
-Inaczej nie pozwoliłabym mu mieszkać ze mną.
-Wiesz.. Ja... Jednak pójdę do domu. - Zebrał ciuchy i wyszedł.
-Czemu idziesz?! - Wykrzyczałam w drzwiach. Jednak nie odwrócił się i pobiegł do domu. Zrobiło mi się naprawdę smutno, ale wróciłam do krojenia ciasta. Makoto podszedł do mnie.
-Nieźle wyrosłaś. Mmm a ten zapach. - Zaczął obwąchiwać moją szyję. Czułam się niezręcznie, a z każdym jego oddechem przechodziły mnie dreszcze.
-Usiądź przy stole. - Rozkazałam mu. Atmosfera była taka jak zwykle. Kiedyś widywałam go tylko w różnego typu święta i niekiedy przyjeżdżał na wakacje odwiedzić moją rodzinę. Jednak zawsze to samo. Zawsze, podczas jego przyjazdu byłam zaniepokojona, bo obwąchiwał mnie jak jakiś szaleniec, albo kazał mi przynieść mu jakieś jedzenie. Odmówić nie mogłam, bo mój „kochany” tatuś zaraz po mnie wrzeszczał, że się źle zachowuję.
Tym razem jednak łudziłam się, że wraz ze zmianą wyglądu stanie się choć trochę mądrzejszy.
Szłam z ciastem do stołu, kiedy nagle potknęłam się o leżącą na podłodze poduszkę. Już miałam upaść, kiedy Makoto podbiegł i wziął mnie na ręce.
-Może lepiej pójdziesz odpocząć? - Spytał troskliwym głosem jak nigdy.
-Wiesz, z chęcią. Chciałabym znów móc pograć w koszykówkę. Lekarz kazał mi przez tydzień nie wychodzić z łóżka, a ja co chwile coś robię. - Zaniósł mnie do pokoju i położył na łóżko.
-Idę pozbieram to ciasto i kawałki talerza, które zostały na podłodze. - Kiedy zszedł na dół, miałam naprawdę zdziwioną minę.
-Czy on naprawdę się zmienił? - Wyszeptałam sobie pod nosem.


Tydzień później.
Równy tydzień opiekował się mną jak gdyby nic. Po tym tygodniu z kostką było już dobrze i mogłam wrócić do szkoły. Makoto pojechał już do nowego mieszkania, a Kuroko do tego czasu w ogóle mnie nie odwiedzał.
Kiedy miałam wybrać się do szkoły, jak zwykle dał się we znaki dzwonek do drzwi. Był to właśnie Tetsuya witający mnie promieniującym uśmiechem.
-Idziemy razem do szkoły? - Spytał cały podekscytowany.
-Pewnie!
-A może pokażesz dziś na treningu w końcu swoje umiejętności koszykarskie?
-Umm.. Postaram się! - Tymi słowami opuściłam dom i pobiegłam z Kurokosiem na najbliższy przystanek.
Zajeżdżając do szkoły spotkaliśmy grupkę chłopaków z klasy, czekających na mój powrót. Był to Kise, Kagami, Rin, Aomine i (co dziwne) Akise. Przywitali mnie gorąco, i razem poszliśmy do szkoły. Pierwszym nauczycielem, który mnie zobaczył był trener.
-Ooo, widzę z kostką już w porządku?
-Tak tak.
-Możesz już trenować?
-Tak.
-To super. Ale nie wysilaj się jeszcze za bardzo. Poczekaj jeszcze tydzień a potem pokażesz nam co potrafisz. - Uśmiechnął się i wszedł do pokoju nauczycielskiego.
-Ojj, czyli jednak chyba nie pokażesz. - Zesmutniał Kuroko, jednak po chwili znów się uśmiechnął i wskazał coś na ręce chłopakom. Później zostałam podniesiona przez wszystkich i wniesiona na salę gimnastyczną.
Sala była udekorowana w różnokolorowe wstążki, było mnóstwo jedzenia, a na scenie, która została wniesiona z auli przygotowywał się do występu mój ukochany zespół. Kiedy w końcu postawili mnie na nogi usłyszałam tylko głośne „Wszystkiego najlepszego” po czym wszyscy będący na sali odwrócili się w naszą stronę i wykrzyczeli to samo.
-Al..ale co tu się dzieje? - Spytałam przerażona.
-Zapomniałaś, że masz urodziny? Oj ty mój głuptasku – Kuroko zbliżył się i przytulił mnie. - Masz być zdrowa i zbierać dobre oceny, a co najważniejsze masz być szczęśliwa! - Po tych słowach reszta chłopaków przyłączyła się do kolegi i ścisnęła mnie mocno.
-Zaczynam się dusić! - Wykrztusiłam po czym mnie puścili.
-Dziękuję. To wy to wszystko zorganizowaliście? Nie trzeba było. Na prawdę.
-Wiemy. To był pomysł Kuroko i nie wiedzieć czemu był w to bardzo zaangażowany. - Uśmiechnął się Kise obejmując i rzucając podejrzliwe spojrzenia Kurokocchiemu. Wszyscy oddalili się aby coś zjeść, jednak Akise został wpatrując się we mnie obojętnym wzrokiem.
-Ty też dałeś się w to wciągnąć? - Próbowałam zagadać, bo atmosfera robiła się trochę nie przyjazna.
-Nie. - Odwrócił się gwałtownie tak, jakby właśnie się na mnie obraził.
-No.. to ja może sobie już pójdę. - Zaoferowałam i powoli schodziłam ze schodów.
-Czekaj! - Wykrzyczał i złapał mnie za ramię.
Zza kurtki wyciągnął mały pakunek i wręczył mi go. Po tym wyszedł z sali.
-Czemu tak stoisz? Chodź, Taka czeka na Ciebie na scenie! - Kise wypchnął mnie w stronę sceny i zawołał:
-Ona już gotowa, możecie pomału zaczynać! - Na znak cały zespół zaczął przemawiać przekazując sobie mikrofon z ręki do ręki. Każdy po kolei życzył mi wszystkiego najlepszego po czym mikrofon wrócił do głównego wokalisty.
-A teraz chodź tu. Mam dla ciebie małą niespodziankę. - Uśmiechnął się.
Kiedy zbliżyłam się ku niemu, złapał mnie za biodra, obrócił i po chwili znalazłam się na jego kolanach. Chwilę potem usłyszałam jak jego cudowny głos rozbrzmiał się na całą salę. Zaczął śpiewać „happy birthday to you”.
Po piosence na scenę wszedł Kuroko i w imieniu całego zespołu wręczył mi ogromny bukiet róż. W środku znalazłam bilet na koncert w Salemville 27 września.
-To taki malutki upominek ode mnie. - Szepnął Kuroko i wycofał się na zaplecze. Łzy spłynęły mi po policzkach niczym kropla deszczu po oknie. Oczywiście ze szczęścia.
Taka zaczął od jednej z moich ulubionych piosenek czyli „Re:make”.
Po chwili powiedział mi abym wstała a zaraz po mnie wstał i on. Złapał mnie za rękę i odwrócił się ku publiczności. Śpiewał i śpiewał a uczniowie... i nauczyciele bawili się niczym na jakiejś nocnej imprezie.
Po piosence zeszłam ze sceny. Podeszłam do stojącego tuż obok dyrektorki Kuroko i przytuliłam go. Podziękowałam mu i wróciłam pod scenę.
Po imprezce wszyscy wróciliśmy do domu. Kise odprowadził mnie jako jedyny, więc zaproponowałam mu herbatkę.
-Nie będę Cię męczył. Pewnie i tak jesteś wykończona.
-Wcale nie. Wejdź, proszę. - Rzuciłam się na odwróconego już do mnie plecami Kise i zaciągnęłam go do domu.
-No dobra dobra. - Dał mi buziaka w policzek i zabrał się do rozbierania butów.
Ściągnęłam płaszcz, a on wziął go ode mnie i powiesił na wieszaku.
-Dziękuję. - Chwile milczenia. - Czuj się jak u siebie w domu. - Zasiadł wygodnie na sofie. Próbowałam włączyć nam telewizję ale bez skutku. - Chyba nie ma prądu.
-Eee tam. Można się dobrze bawić i bez prądu prawda? - Rzucił na mnie typowo flirciarskie spojrzenie, co poskutkowało tym, że się zestresowałam i poszłam po ice tea z lodówki. Nalałam ją do szklanek, które położyłam na małych talerzykach gdzie nałożone były po dwa ciasteczka a następnie zaniosłam je do pokoju.
Zbliżał się wieczór. Na dworze niebo zaczynało robić się ciemne a ulice szarzały, a więc jak łatwo się domyślić w domu bez prądu też. Poszłam na przedpokój i wyciągnęłam z szafki cztery małe pachnące świeczki, które później rozstawiłam na meblach.
Kiedy chciałam usiąść na sofie, Kise pociągnął mnie do siebie tak, że wylądowałam na jego kolanach. Jego usta powoli zbliżały się do mojej szyi, co czułam wraz z jego ciepłym zbliżającym się oddechem. Zaczął mnie po niej całować. Rozkosz jaką wtedy poczułam była nie do opisania. Było to tak mocne uczucie, że zacisnęłam mocno rękę na jego udzie. Po tym Kise uśmiechnął się i położył mnie na sofie. Patrzył się we mnie tak przez chwilę po czym szybko zbliżył się ku mojej twarzy. Oparty rękoma o sofę musnął mnie ustami o usta i delikatnie pocałował. Jednak całe zdarzenie widział Rin, bo nim głębiej wczułam się w pocałunek poczułam głośny huk.
Kise odskoczył z sofy tak, jakby chciał się jak najszybciej usprawiedliwić. Rin podszedł do niego i złapał go za kołnierz jego kraciastej koszuli.
-Więc to jest to twoje „muszę iść do pracy, mam na nocną zmianę” tak?!
-Pfh – Odfuknął Kise. - Na tę odpowiedź Rin uderzył Kise z pięści w twarz. Zaczęli się bić. Przez chwilę nie wiedziałam co robić, jednak starałam się ich jakoś rozdzielić. Podczas ich walki sama zostałam uderzona i upadłam na podłogę. Poleciała mi krew z nosa i kapnęła na podłogę. Po fakcie, Rin przestał napastować Kise i zaczął mnie przepraszać.
-Wybacz mała. Nie chciałem. To nie było specjalnie!
-N..nic nie szkodzi. - Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po chusteczkę, którą później przyłożyłam do nosa.
Kiedy w końcu krew przestała mi lecieć zaczęłam ich żegnać przy czym uderzyłam ich w głowę, przytuliłam i powiedziałam: - Macie mi się głuptasy nie bić, bo ranicie mnie tym.
-Przepraszamy. - Wypowiedzieli obaj pochylając się przede mną. Kise chciał mnie pocałować na dobranoc jednak odepchnęłam go.
-Wybacz ja.. nie.. nie mogę! - Zamknęłam przed nimi drzwi.
Siadłam pod drzwiami i myślami wybiegłam poza mój dom. Gdy pomyślałam o pocałunku z Kise, serce zaczęło mi mocniej bić.
-Zdaje się, że go kocham... ale... ja przecież kocham Kuroko.. Głupie serce! - Miałam ogromne wyrzuty do swojego serca.
Następnego dnia z powodu burzliwych myśli nie potrafiłam skupić się na nauce. Kise i Rin wciąż rzucali na siebie nieprzyjemnie spojrzenia, a Kuroko nie przyszedł do szkoły.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Za parę dni jak przyjadę wstawię mini 3 rozdział <o ilę nie zapomnę> .  Co w nim będzie? Dowiecie się już niebawem :)
Do tego rozdział 4 już w drodze. Jak widzicie ten jest bardzo długi i już wam zaspoileruję, że 4 będzie najprawdopodobniej bardzo krótki i będzie kończył to opowiadanie ;c No ale może coś się zmieni i moja wena twórcza nie pozwoli mi na skrócanie opowiadania i na kończenie go?
No zobaczymy. A tym czasem zapraszam do komentowania :))